piątek, 20 lipca 2012

Rozdział XIV: "Tylko nie Ty..."


*Ronnie*(c.d.)
Położyłam się do łóżka, łkając cicho do poduszki. W końcu jednak zasnęłam. Ale nie było to nic dobrego. To znaczy, byłoby gdyby nie ten sen...
„Duża łąka, czarno-biały obraz. Deszcz. Szarość. Smutek. Na przeciwko mnie siedział on, z gitarą w ręku. Śpiewał coś, jednak ja byłam zbyt daleko, aby to usłyszeć. Za każdym razem kiedy się zbliżałam ku niemu, ten się odsuwał, uciekał ode mnie... Za mną stała dziewczyna, na oko miała 20 lat. Ubrana była w czarną, długą suknię. W ręku trzymała siekierę. Chciałam od niej uciec, jednak na próżno. Mimo, że biegłam, wydawało się jakbym stała w miejscu. Ona była coraz bliżej. Bałam się. Była już blisko, wzięła zamach i..”
Obudziłam się cała spocona i zapłakana. Spojrzałam na zegarek: szósta trzydzieści sześć. Pora wstawać. Odsłoniłam żaluzje i dosłownie dziesięć sekund potem dostałam wiadomość SMS. „W dniu dzisiejszym London University będzie zamknięte z powodu nawałnicy panującej za oknem. Bardzo przepraszamy, jednak nie kierujemy pogodą!”. Hmm... To dość dziwne... Nie padało aż tak bardzo, a poza tym w Anglii to chyba normalne.. Tak czy inaczej, poszłam do kuchni powiadomić Juliet, która zapewne przygotowuje się już do szkoły.
-Julieeeeeeeeeeeeet? – Wydarłam się na całe mieszkanie.
-No co?! – Usłyszałam zdenerwowaną przyjaciółkę.
-Co robiiiiiiiiiiiiiisz? – Przeciągnęłam ‘i’ tylko po to, aby ją zirytować.
-SIEDZE NA HAZZIE. – Odparła sarkastycznie, a ja się zaśmiałam.
   Właśnie miałam powiedzieć przyjaciółce, o zamknięciu szkoły, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Lekko zdziwiona poszłam otworzyć.
-Dzień Dobry. – za drzwiami stał dość dobrze zbudowany mężczyzna, oraz dziewczyna... ta sama, która była w moim śnie.
-Dobry.. – ledwo wydusiłam z siebie.
-Nazywam się Paul. Paul Higgins. A to jest Danielle Peazer. Przyszliśmy tutaj, aby z Panią porozmawiać o tej całej sytuacji...
-Jakiej sytuacji? – spytałam, kompletnie nie wiedząc o co chodzi. Cały czas przyglądałam się dziewczynie...
-Sytuacji z Liam’em. – odparł stanowczo.
-A czy pan Payne nie może sam tutaj przyjść, tylko wysyła kogo popadnie? – zdenerwowałam się. Najpierw Niall, teraz jakiś Paul i Danielle...
-Pan Payne leży w szpitalu, w nocy miał wypadek.
   Zamarłam. Jak to „w nocy miał wypadek”!?
-Zaraz.. a skąd ten list? Znalazłam go o trzeciej w nocy na stoliku w salonie.. – Przyniosłam list i wręczyłam go mężczyznie. Jego gałki oczne przypominały pięcio-złotówki, z resztą dziewczyny nie były mniejsze. –W jakim szpitalu leży? – Spytałam w końcu.
-‘Queen’s Hospital’. – odpowiedziała dziewczyna. Pobiegłam do sypialni, spakowałam potrzebne rzeczy do niewielkiej torebki i bez słowa zeszłam na dół. Wsiadłam do swojego Fiat’a 500 
i odjechałam w stronę szpitala.
~*~
-Dzień Dobry, chciałabym zobaczyć się z Liam’em Payne’em. – oznajmiłam, podchodząc do recepcji.
-Jest pani z rodziny? – spytała natrętna pielęgniarka.
-Nie, ale..
-W takim razie nie mogę ujawnić Pani jakichkolwiek informacji, przepraszam. – „Wredna jędza”.
-Może nijaka ze mnie rodzina, ale znam go od piaskownicy i jest moim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Chyba mam prawo wiedzieć, co się z nim dzieje?! – zirytowana sytuacją zaczęłam się drzeć jak nienormalna. Nawet nie wiem co mnie wtedy opętało.
-Dobrze, dobrze, spokojnie! – starała się uspokoić mnie kobieta. –Znajduje się na Sali numer 317.
-Dziękuje. – uśmiechnęłam się lekko i pobiegłam do windy, kierując się na piętro trzecie.
~*~
Leżał tam, podłączony do jakichś trzech maszyn, których nigdy nie widziałam na oczy. Był nieprzytomny. Widziałam go jedynie przez szybę; w końcu jednak udało mi się ubłagać lekarzy, aby wpuścili mnie do środka. Usiadłam na krzesełku obok jego łóżka. Złapałam go za rękę.
-Liam.. Przepraszam.. – uroniłam kilka łez. –Nie sądziłam, że to się tak skończy.. Oraz tak, pamiętam te wszystkie chwile spędzone razem. Pamiętam każdą z nich, nawet tę kiedy pożyczyłeś mi długopis na teście matematyki. Zawsze Cię obwiniałam, kiedy to tak na prawdę ja byłam winna. Powinnam była powiedzieć Ci to wcześniej, ale.. – wzięłam głęboki oddech. –Liam James Payne, Kocham Cię, i od zawsze kochałam. – Popłakałam się jak dziecko, nadal trzymając jego dłoń. Złożyłam ciepły pocałunek na jego policzku i wyszłam, zostawiając go tam samego...
“And the tears come streaming down your face
When you lose something you can't replace
When you love someone but it goes to waste
Could it be worse?”



Przypomniałam sobie słowa swojej ulubionej piosenki 'Coldplay - Fix You'. Wspaniale opisywała sytuację w której się właśnie znajdowałam.
  Tego dnia nie wróciłam do domu, nie potrafiłam. Błąkałam się po Londyńskich ulicach, mimo ulewy. Nie miałam parasola, więc zmokłam do suchej nitki, ale to nie miało większego znaczenia. Nic mnie wtedy nie obchodziło. Liczyłam się tylko ja, deszcz i moje myśli. Myślałam oczywiście o Liam’ie... Nie wiedziałam nawet co się stało, lekarze odmówili udzielania jakichkolwiek informacji. Kiedy chodziłam wokół Londynu jak pokręcona, natknęłam się na sklep. Konkretnie Claire`s. Na wystawie było nie co innego jak artykuły z 1D. Postanowiłam wejść do środka, może znajdę coś dla siebie? W sumie nie zaglądałam tu od bardzo dawna. Na moje nieszczęście, wchodząc do środka upadłam na jakiegoś chłopaka. Szybko okazało się, że był to nie kto inny jak Jack. 



____________________
No i jest rozdział czternasty! :D
Krótki, bo nie chciało mi się pisać.
Ale w końcu mam wakacje, więc będę pisać dłuższe :)
Pragnę też przypomnieć, że 23 Lipca o godzinie 20 robię twitcama!
Jeśli chcesz wiedzieć więcej napisz do mnie: @Real_Mrs_Paynex 
Much Love! xoxo

2 komentarze:

  1. Boski i jeszcze raz boski. Czekam na następny.
    Zapraszam do mnie : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczę kobieto! Liaś w szpitalu... I to wyznanie... CRYING! :c
    ale mimo wszystko rozdział świetnyy i Marga czeka na więcej ^^

    @MargaaStyles xx

    OdpowiedzUsuń