piątek, 3 sierpnia 2012

ZAWIESZAM BLOGA.

Niestety jestem zmuszona zawiesić bloga na czas nieokreślony. Brak weny oraz czasu robi swoje, na prawdę przepraszam. Blog rozpocznie swoje działanie pod koniec Sierpnia, o ile uda mi się coś wyskrobać. Przepraszam i pozdrawiam xx ~Ronnie ♥

niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział XV: "Ukrywasz coś?..."

*Juliett*
Byłam prawie gotowa. Ubrałam się <KLIK> i uczesałam  <KLIK> . Dostałam sms-a  ‘W dniu dzisiejszym London University będzie zamknięte z powodu nawałnicy panującej za oknem. Bardzo przepraszamy, jednak nie kierujemy pogodą!’
- Kurrrrrwaaaaa! – krzyknęłam, dłonie złożyłam w pięść  i zaczęłam tupać.- Teraz, tak?! Nie można było wcześniej?!- denerwowałam się.- Ughrrr. … Gdzie do cholery jest Ronnie?- mówiłam do Siebie. Wyjęłam telefon z kieszeni i szukałam numeru. Jest! Ronnie.
- Gdzie Ty jesteś?!- zapytałam się.
- Na spacerze.
- O siódmej rano?!
- Każda pora jest dobra na spacer.
- Do cholery! Proszę Cię. O której będziesz?
- Później. Na razie.
-Na razie.
Zakończyłyśmy rozmowę. Zawlokłam się do kuchni.
-Jezu, ale mnie głowa napierdziela.- mówiłam do Siebie.
Zjadłam śniadanie, nalałam Sobie sok pomarańczowy i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor…. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek… 10:23?! Już?! Ale ten czas leci.
- Prześpię się.- powiedziałam do Siebie i ziewnęłam. Położyłam się na sofie i w ciągu 5 minut zasnęłam… Nie wiem, ile czasu minęło. Ale obudziłam się na podłodze, wszystko Mnie bolało.
-Auuaa. Ale jestem poobijana.- powiedziałam i mocno naciskałam dłonią na oba przedramienia.
Przetarłam oczy, ziewnęłam i spojrzałam na zegarek ponownie… Równo 13.00. Wstałam pojękując z bólu. Przeszłam się po mieszkaniu ciągle pojękując.
- Wróciłaś w końcu. – powiedziałam z entuzjazmem.
- Jak widzisz. – powiedziała.
Znowu głośno jęknęłam z bólu, ale tym razem z powodu poobijania się. Złapałam się za głowę i myślałam, że za chwilę Mi eksploduje.
Podeszła do Mnie Ronnie.
- Ej? Co jest?
- Nic, tylko głowa Mnie boli. – odpowiedziałam.
- Już od miesiąca, tak jęczysz, że Cię głowa codziennie boli.
- Bo Mnie boli.
- Ubieraj się.
- Ale po co?!
- No, nie powiesz Mi, że te bóle głowy są normalne?!
- Nienawidzę chodzić do lekarza.
- Tym razem musisz.
*U Lekarza*
- A więc, co się dzieje?
- Panie Doktorze, od Sierpnia boli Mnie strasznie głowa.
- Zrobimy Pani tomografię komputerową.
- Teraz?
- Tak. Proszę poczekać na poczekalni. Niech się Pani nie denerwuje. Usiądzie Sobie Pani i wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję.
Wyszłyśmy z gabinetu i usiadłyśmy na krzesełkach.
- Co taka przybita jesteś? - zapytałam się Ronnie.
- Nie mówiłam Ci, ale Liam jest w szpitalu.
- Od kiedy?!
- No, Dzisiaj parę minut po szóstej  trzydzieści przyszli do Mnie jacyś ludzie. Dziewczyna, która miała na oko 20 lat i starszy Mężczyzna. Gdy wcześniej koło trzeciej wstałam by się napić, zobaczyłam list na stole. Znajdę Go… poczekaj chwilę.
Dziewczyna zaczęła grzebać w torebce.
- Mam. – powiedziała. – Przeczytaj.
„Wątpie, że to przeczytasz, bo zapewne już wiesz kto to napisał.. Tak czy siak, muszę Ci to powiedzieć. Nie znam Cię długo, góra tydzień. Ten nasz ‘związek’ chyba nastąpił zbyt szybko. Nie znamy się praktycznie wcale, mimo, że w podstawówce byliśmy najlepszymi przyjaciółmi... Pamiętasz jak urządziłem imprezę i zaprosiłem całą klasę? Przyszłaś tylko Ty, ale impreza była lepsza niż przypuszczałem! Mieliśmy cały stół zawalony słodkościami i oglądaliśmy horror, pamiętasz? Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że tylko Ty byłaś według mnie szczera. Nie wykorzystywałaś mnie, po prostu byłaś ze mną. Rozmawialiśmy wtedy całą noc. Wyznałaś mi, że Twój ojciec znęcał się nad Tobą i Twoją matką, pamiętasz? Wtedy ja Cię przytuliłem, i obiecałem, że zawszę z Tobą będę.. Ale niestety, złamałem tę obietnicę... Wyjechałem. Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego? Nicole zachorowała. Miała raka płuc, więc musieliśmy przeprowadzić się do Londynu, gdzie są lepsi specjaliści, którzy jej pomogą. Wyzdrowiała, ale ja nadal czułem się źle. A dlaczego? Bo Cię zostawiłem.. Mama nie pozwoliła mi odpowiadać na listy, twierdząc, że powinienem zapomnieć. Ale ja nie potrafiłem. Kiedy Cię w końcu odnalazłem, nie wiedziałem jak zareagować. Kiedy kazałem Ci zapomnieć, miałem na myśli zapomnieć o krzywdzie, jaką Ci wyrządziłem. Zostawiłem Cię, kiedy potrzebowałaś mojej pomocy. Gdybym tylko mógł sprzeciwić się mamie... Na pewno bym został, na prawdę. Ale nie mogłem. Błagam Cię, zrozum to... Ja.. Kocham Cię. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałem.
Do zobaczenia,
                            Liam.”
Nic nie powiedziałam, tylko przytuliłam Ją.
- Biedna… - powiedziałam. – Jesteście przyjaciółmi?
- Nie wiem. Ale martwię się, co z Nim będzie.
- Rozumiem Cię.
- A jeszcze teraz będę się Tobą opiekować.
- Nie musisz poradzę Sobie, to tylko zwykłe bóle głowy. – powiedziałam, a głowa zaczęła Mnie znowu boleć.
- Na pewno. – odpowiedziała sarkastycznie.
Zadzwonił telefon. Wyjęłam Go z kieszeni i wyszłam przed szpital.
Dzwonił Harry.
- Cześć. Gdzie jesteś?- zapytał.
- Hej. W szpitalu. – odpowiedziałam Mu.
- Gdzie? W szpitalu? Co tam robisz?! – zapytał zdenerwowany.
- Spokojnie. Jestem tutaj z Ronnie, z powodu tych bólów głowy.
- Myślałem, że coś poważnego.
- A co z Liam’em?- zapytałam.
- Byliśmy u Niego w szpitalu. Był w śpiączce, ale się obudził po 20 minutach.
- I jak się czuje?
- Powiedział, że dobrze. Mówił, że tęskni za Ronnie.
- Nie dziwię się. Jest przybita, znalazła o trzeciej nad ranem w salonie na stoliku list od Liam’a. Na końcu napisał, że Ją kocha, ale teraz to zrozumiał, słodko.
- Chciałbym Ją teraz przytulić.
- Ja już, to zrobiłam. Muszę kończyć, bo pewnie już Mnie wołali.
- Szkoda. A co będą za badania Ci robić?
- Tomografię komputerową i pobieranie krwi + jeszcze jakieś.
- Aaa. To narazie. Kocham Cię.
- Pa. Kocham Cię.- powiedziałam i rozłączyłam się.
Weszłam do środku i skierowałam się ku Ronnie. Usiadłam na krzesełku i zapytałam.
- Wołali Mnie już?
- Nie. Lekarz powiedział, że za chwilę będzie właśnie Twoja kolej.
- Mhm. To Sobie poczekamy.
Przez jakiś czas się do Siebie nie oddzywałyśmy siedząc. Po ok. 15-17 minutach usłyszałam.
- Pani Juliet Prahl! – zawołała pielęgniarka.
- Idę. – powiedziałam do Ronnie.
- Będę czekać. – usłyszałam.
Uśmiechnęłam się do Niej szeroko i podeszłam do pielęgniarki.
- To Ja. – powiedziałam do pielęgniarki.
- Yhym. Podejść pod pokój nr. 23, proszę.
- Dobrze.
Tak jak usłyszałam, tak zrobiłam. Pokój Nr. 23… Zapukałam.
- Proszę!- usłyszałam męski głos.
Weszłam do pomieszczenia i ujrzałam mężczyznę ok. 25 lat.
- Dzień Dobry- powiedział rozpromieniony.
- Witam. Miałam przyjść na tomografię. Mam pytanie.
- Tak?
- Ile potrwają prześwietlenia?
- Ok. 10 minut. Spokojnie.
- Mhm. Dobrze.
- Proszę dać kartotekę – powiedział lekarz.
- Proszę.- Dałam Mu, to o co prosił.
- Zdjąć bluzę i buty.
Zrobiłam, to o co prosił.
- Połóż się.
Położyłam się, a bóle głowy się nasilały.
- Będę w pomieszczeniu obok.
Powiedział lekarz i poszedł.
Po zakończeniu badania, ubrałam się i wyszłam do poczekalni.
Siadłam obok Ronnie.
- Jak badanie? – zapytała.
- Powiedział, że to przez stres.
- Stresujesz się? Przed czym? Ukrywasz coś?
Przygryzłam wargę i powiedziałam…
______________________________
Przepraszam, że wcześniej nie dodałam rozdziału,
ale wycieczki, sutery wodne etc.
Moim natchnieniem była Margaret, nie wiem nawet dlaczego. 
Tak jakoś :') 
A więc miłego czytania.
~ Juliett ♥


czwartek, 26 lipca 2012

Wyjazd.

Heloł! :3 x

Tu Juliett, chciałam poinformować, iż ewentualnie dodam dzisiaj (26.07)  rozdział, ale później.
Jeżeli nie dzisiaj, to postaram się jutro, wyjeżdżam do Chorwacjii, także będę miała troszkę problemów z internetem. Ostatecznie dodam Go w Sobotę, jeżeli Nasza kochana Ronnie, się nie fochnie na Mnie ;) x
Pozdrawiam. Buziaki Juliett :D xoxo

piątek, 20 lipca 2012

Rozdział XIV: "Tylko nie Ty..."


*Ronnie*(c.d.)
Położyłam się do łóżka, łkając cicho do poduszki. W końcu jednak zasnęłam. Ale nie było to nic dobrego. To znaczy, byłoby gdyby nie ten sen...
„Duża łąka, czarno-biały obraz. Deszcz. Szarość. Smutek. Na przeciwko mnie siedział on, z gitarą w ręku. Śpiewał coś, jednak ja byłam zbyt daleko, aby to usłyszeć. Za każdym razem kiedy się zbliżałam ku niemu, ten się odsuwał, uciekał ode mnie... Za mną stała dziewczyna, na oko miała 20 lat. Ubrana była w czarną, długą suknię. W ręku trzymała siekierę. Chciałam od niej uciec, jednak na próżno. Mimo, że biegłam, wydawało się jakbym stała w miejscu. Ona była coraz bliżej. Bałam się. Była już blisko, wzięła zamach i..”
Obudziłam się cała spocona i zapłakana. Spojrzałam na zegarek: szósta trzydzieści sześć. Pora wstawać. Odsłoniłam żaluzje i dosłownie dziesięć sekund potem dostałam wiadomość SMS. „W dniu dzisiejszym London University będzie zamknięte z powodu nawałnicy panującej za oknem. Bardzo przepraszamy, jednak nie kierujemy pogodą!”. Hmm... To dość dziwne... Nie padało aż tak bardzo, a poza tym w Anglii to chyba normalne.. Tak czy inaczej, poszłam do kuchni powiadomić Juliet, która zapewne przygotowuje się już do szkoły.
-Julieeeeeeeeeeeeet? – Wydarłam się na całe mieszkanie.
-No co?! – Usłyszałam zdenerwowaną przyjaciółkę.
-Co robiiiiiiiiiiiiiisz? – Przeciągnęłam ‘i’ tylko po to, aby ją zirytować.
-SIEDZE NA HAZZIE. – Odparła sarkastycznie, a ja się zaśmiałam.
   Właśnie miałam powiedzieć przyjaciółce, o zamknięciu szkoły, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Lekko zdziwiona poszłam otworzyć.
-Dzień Dobry. – za drzwiami stał dość dobrze zbudowany mężczyzna, oraz dziewczyna... ta sama, która była w moim śnie.
-Dobry.. – ledwo wydusiłam z siebie.
-Nazywam się Paul. Paul Higgins. A to jest Danielle Peazer. Przyszliśmy tutaj, aby z Panią porozmawiać o tej całej sytuacji...
-Jakiej sytuacji? – spytałam, kompletnie nie wiedząc o co chodzi. Cały czas przyglądałam się dziewczynie...
-Sytuacji z Liam’em. – odparł stanowczo.
-A czy pan Payne nie może sam tutaj przyjść, tylko wysyła kogo popadnie? – zdenerwowałam się. Najpierw Niall, teraz jakiś Paul i Danielle...
-Pan Payne leży w szpitalu, w nocy miał wypadek.
   Zamarłam. Jak to „w nocy miał wypadek”!?
-Zaraz.. a skąd ten list? Znalazłam go o trzeciej w nocy na stoliku w salonie.. – Przyniosłam list i wręczyłam go mężczyznie. Jego gałki oczne przypominały pięcio-złotówki, z resztą dziewczyny nie były mniejsze. –W jakim szpitalu leży? – Spytałam w końcu.
-‘Queen’s Hospital’. – odpowiedziała dziewczyna. Pobiegłam do sypialni, spakowałam potrzebne rzeczy do niewielkiej torebki i bez słowa zeszłam na dół. Wsiadłam do swojego Fiat’a 500 
i odjechałam w stronę szpitala.
~*~
-Dzień Dobry, chciałabym zobaczyć się z Liam’em Payne’em. – oznajmiłam, podchodząc do recepcji.
-Jest pani z rodziny? – spytała natrętna pielęgniarka.
-Nie, ale..
-W takim razie nie mogę ujawnić Pani jakichkolwiek informacji, przepraszam. – „Wredna jędza”.
-Może nijaka ze mnie rodzina, ale znam go od piaskownicy i jest moim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Chyba mam prawo wiedzieć, co się z nim dzieje?! – zirytowana sytuacją zaczęłam się drzeć jak nienormalna. Nawet nie wiem co mnie wtedy opętało.
-Dobrze, dobrze, spokojnie! – starała się uspokoić mnie kobieta. –Znajduje się na Sali numer 317.
-Dziękuje. – uśmiechnęłam się lekko i pobiegłam do windy, kierując się na piętro trzecie.
~*~
Leżał tam, podłączony do jakichś trzech maszyn, których nigdy nie widziałam na oczy. Był nieprzytomny. Widziałam go jedynie przez szybę; w końcu jednak udało mi się ubłagać lekarzy, aby wpuścili mnie do środka. Usiadłam na krzesełku obok jego łóżka. Złapałam go za rękę.
-Liam.. Przepraszam.. – uroniłam kilka łez. –Nie sądziłam, że to się tak skończy.. Oraz tak, pamiętam te wszystkie chwile spędzone razem. Pamiętam każdą z nich, nawet tę kiedy pożyczyłeś mi długopis na teście matematyki. Zawsze Cię obwiniałam, kiedy to tak na prawdę ja byłam winna. Powinnam była powiedzieć Ci to wcześniej, ale.. – wzięłam głęboki oddech. –Liam James Payne, Kocham Cię, i od zawsze kochałam. – Popłakałam się jak dziecko, nadal trzymając jego dłoń. Złożyłam ciepły pocałunek na jego policzku i wyszłam, zostawiając go tam samego...
“And the tears come streaming down your face
When you lose something you can't replace
When you love someone but it goes to waste
Could it be worse?”



Przypomniałam sobie słowa swojej ulubionej piosenki 'Coldplay - Fix You'. Wspaniale opisywała sytuację w której się właśnie znajdowałam.
  Tego dnia nie wróciłam do domu, nie potrafiłam. Błąkałam się po Londyńskich ulicach, mimo ulewy. Nie miałam parasola, więc zmokłam do suchej nitki, ale to nie miało większego znaczenia. Nic mnie wtedy nie obchodziło. Liczyłam się tylko ja, deszcz i moje myśli. Myślałam oczywiście o Liam’ie... Nie wiedziałam nawet co się stało, lekarze odmówili udzielania jakichkolwiek informacji. Kiedy chodziłam wokół Londynu jak pokręcona, natknęłam się na sklep. Konkretnie Claire`s. Na wystawie było nie co innego jak artykuły z 1D. Postanowiłam wejść do środka, może znajdę coś dla siebie? W sumie nie zaglądałam tu od bardzo dawna. Na moje nieszczęście, wchodząc do środka upadłam na jakiegoś chłopaka. Szybko okazało się, że był to nie kto inny jak Jack. 



____________________
No i jest rozdział czternasty! :D
Krótki, bo nie chciało mi się pisać.
Ale w końcu mam wakacje, więc będę pisać dłuższe :)
Pragnę też przypomnieć, że 23 Lipca o godzinie 20 robię twitcama!
Jeśli chcesz wiedzieć więcej napisz do mnie: @Real_Mrs_Paynex 
Much Love! xoxo

sobota, 14 lipca 2012

Rozdział XIII: "Do zobaczenia."


*Ronnie* (c.d.)
-Chciałem Cię przepr.. – Przerwałam mu.
-Liam, ja bym dla Ciebie skoczyła w ogień i olała tę całą karierę. Nie wierzę, że Ty zrobiłeś odwrotnie...– powiedziałam i się rozłączyłam. Ku moim oczom ukazała się Juliett…
*Juliett*
-I co? Jak tam? – powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do Niej.
- Nie będę z Nim, rozmawiać. Tyle nerwów, że cholera wie, co się jeszcze stanie. – powiedziała. – Idę się napić.
~*~
Poszłam do pokoju się ubrać w coś luźnego.  <KLIK> 
Postanowiłam wyjść na zewnątrz. Musiałam zapalić...
Kiedy już byłam na dworze, od razu odpaliłam papierosa. Potem drugiego.. Zaraz potem trzeciego..
‘Dobrze, że nie powiedziałam o mnie i o Haz... rozpętałoby się piekło...’, myślałam.
Nagle podszedł do mnie Jack:
-Cześć! – powiedział.
-Oo! Cześć Jack – powiedziałam uśmiechając się do Niego.
-Palisz? – spytał.
-Palę, a co? – odpowiedziałam.
-A nic tylko tak pytam. – powiedział. – Fajna grzywka. – dodał nie umiejąc wymyśleć tematu do rozmowy.
-Dzięki. – w duchu śmiałam się potwornie, bo wiedziałam, ze nie wie co powiedzieć.
-A tak w ogóle, to… Czytałem gazetę ostatnio…. Parę dni temu… I widziałam Ciebie z jakimś gościem całującym się z Tobą… I podobno, to był Malik, to Ty jesteś z Nim? – zapytał
-Ymm…. Nie, ale Zayn to Mój przyjaciel, a to był przyjacielski pocałunek. – powiedziałam i zaciągnęłam się papierosem.
-Aha. – powiedział.
Siadłam na beton. Jack dołączył do Mnie.
-Jakiej muzyki słuchasz, Jack? – zaczęłam rozmowę, nadal paląc.
-Przeważnie jest to techno. Czasami remiksuję jakieś kawałki, jak mi się uda. Jest też rock, czasem pop. A ty? – zapytał.
-Przeważnie Dubstep, ale też pop, rock i czasami techno. Jestem Belieber i Directioner , więc wiesz… - odpowiedziałam. Zauważyłam, że Ktoś za Mną przykucnął. Objął Mniei  zaczął całować Mnie po szyi. Aż ciarki mnie przeszły..
-Haz, nie tutaj. Weź. – powiedziałam cicho.
-A, idź Ty. – powiedział śmiejąc się.
-Debilu, zostaw Mnie. – próbowałam Go odpychać. – Masz zajebisty śmiech, wiesz?
Wiem. – powiedział i uśmiechnął się szeroko, tak jak lubiłam.
W końcu Go odepchnęłam.
-To Ja już może pójdę. Pa, Juliett. – powiedział uśmiechnął się I puścił do Mnie oczko.
Wstaliśmy z betonu i ustawiliśmy się koło Siebie.
-Boję się, że znowu krąży tutaj ten gościu. – powiedziałam.
-Jaki gościu? – zapytał.
-Pamiętasz, jak oglądaliśmy mecz?
-Pamiętam.
-Po meczu wyszłam z Zayn’em zapalić.
-Yhym.
-I jakiś facet z aparatem, jeździł autem  koło Nas, a Zayn…  Mnie pocałował i boję się, teraz już wyjść z akademika, nawet do szkoły. Paparazzi i gazeta są wszędzie. Przyszli nawet do Naszego mieszkania.. – powiedziałam I przytuliłam się do Niego.
-Widzisz, będziesz musiała się przezwyczajać, bo Moją dziewczyną, nie jest być tak łatwo. – powiedział i pocałowam Mnie w czoło. – Moja Directioner.
-Która godzina? – zapytałam.
-15:26. – usłyszałam. – Chodź, pójdziemy gdzieś.
-Teraz?! – spytałam z niedowierzeniem.
-Czemu nie? – odpowiedział. – Idź na górę, weź co tam chcesz i podejdę po Ciebie.
-Dobra. – uśmiechnęłam się, najszerzej jak tylko potrafiłam , po czym pobiegłam na górę.
*Ronnie*
Juliet i Haz gdzieś razem wyszli, a ja... Cóż, siedziałam jak głupia w swoim pokoju, wyglądając przez okno co jakiś czas. Nagle jednak ktoś wszedł do mojego pokoju...
-Hej Rons. – usłyszałam jak zawsze pogodny głos Niall’a.
-Ooo, hej Horan. – uśmiechnęłam się lekko. Fałszywy uśmiech zawsze spoko...
-Chciałem Ci tylko powiedzieć, że powinnaś podjąć decyzję, która będzie dla Ciebie najlepsza. Ale nie możesz zapominać o ‘tej drugiej osobie’, bo możliwe, że jesteś dla Niej całym życiem, rozumiesz?
-Niall, ale..
-Nie przyszedłem tutaj kazać Ci się z nim z powrotem zejść, ale przynajmniej z nim porozmawiaj. Nie potrafię patrzeć, jak mój przyjaciel cierpi. Nie śpi po nocach, bo cały czas o Tobie myśli. Obiecaj mi, że zrobisz coś, co dla Was obu będzie dobre, ok?
-Zgoda.. – byłam przerażona jego wypowiedzią... Sądziłam, że Liam już zapomniał.. Niall wyszedł, pozostawiając mnie w kropce. Co powinnam zrobić?
~*~
Spojrzałam na zegarek: trzecia w nocy. Świetnie. Nie mogę spać, a rano trzeba wstać do szkoły. Poszłam do kuchni, napić się mleka. Lub czegokolwiek, aby zasnąć. Kiedy już byłam w salonie, napotkałam się na pewną kopertę, która leżała na stole. „Do Ronnie”, przeczytałam. Bez namysłu wzięłam kopertę w rękę, usiadłam na kanapie i ją otworzyłam. Czytałam uważnie:


„Wątpie, że to przeczytasz, bo zapewne już wiesz kto to napisał.. Tak czy siak, muszę Ci to powiedzieć. Nie znam Cię długo, góra tydzień. Ten nasz ‘związek’ chyba nastąpił zbyt szybko. Nie znamy się praktycznie wcale, mimo, że w podstawówce byliśmy najlepszymi przyjaciółmi... Pamiętasz jak urządziłem imprezę i zaprosiłem całą klasę? Przyszłaś tylko Ty, ale impreza była lepsza niż przypuszczałem! Mieliśmy cały stół zawalony słodkościami i oglądaliśmy horror, pamiętasz? Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że tylko Ty byłaś według mnie szczera. Nie wykorzystywałaś mnie, po prostu byłaś ze mną. Rozmawialiśmy wtedy całą noc. Wyznałaś mi, że Twój ojciec znęcał się nad Tobą i Twoją matką, pamiętasz? Wtedy ja Cię przytuliłem, i obiecałem, że zawszę z Tobą będę.. Ale niestety, złamałem tę obietnicę... Wyjechałem. Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego? Nicole zachorowała. Miała raka płuc, więc musieliśmy przeprowadzić się do Londynu, gdzie są lepsi specjaliści, którzy jej pomogą. Wyzdrowiała, ale ja nadal czułem się źle. A dlaczego? Bo Cię zostawiłem.. Mama nie pozwoliła mi odpowiadać na listy, twierdząc, że powinienem zapomnieć. Ale ja nie potrafiłem. Kiedy Cię w końcu odnalazłem, nie wiedziałem jak zareagować. Kiedy kazałem Ci zapomnieć, miałem na myśli zapomnieć o krzywdzie, jaką Ci wyrządziłem. Zostawiłem Cię, kiedy potrzebowałaś mojej pomocy. Gdybym tylko mógł sprzeciwić się mamie... Na pewno bym został, na prawdę. Ale nie mogłem. Błagam Cię, zrozum to... Ja.. Kocham Cię. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałem.
Do zobaczenia,
                            Liam.”



________________________________________________________________
Rozdział XIII trochę spóźniony - problemy z weną. Według mnie wyszedł nijak, ale jest... 

Następny rozdział 20 Lipca (Ronnie ma zakończenie Roku szkolnego, woohoo!)

Dedykacja dla Wszystkich czytelników :) x

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. 

Much Love! xoxo

czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział XII: "Streszczaj się"


*Ronnie*
-Dziękujemy za uwagę. Teraz możecie udać się do swoich klas! – usłyszałam. Momentalnie wstałam i podeszłam do swojej ‘grupy’, do której mnie przydzielono. Grupa liczyła 6 osób, w tym mnie i nauczyciela. Była tam dziewczyna, która wcześniej siedziała przede mną, chłopak w dość dużych okularach, o imieniu Alex. A także Katie i.. Matt. Przywitałam się z każdym z nich. To znaczy, prawie. Matt’owi zarzuciłam tylko wściekłe spojrzenie.
***
Sala wykładowa była niewielka. Mieściło się w niej jakieś 50 osób i nauczyciel. Zaczął się oczekiwany egzamin. Pytania nie były zbyt trudne, co mnie uradowało, bo szczerze mówiąc się nie uczyłam. Jednak mimo tego, nie potrafiłam się skupić. Cały czas myślałam o Liam’ie. Miałam wielu chłopaków. Każdy z nich mnie w jakiś problem zranił, ale zbytnio nie rozpaczałam. Zwykle mi przechodziło po kilku minutach od zdarzenia. Ale dlaczego nie potrafiłam zapomnieć o sprawie z Liam’em? Nie umiałam sobie nawet odpowiedzieć na to pytanie.. Kiedy zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec egzaminu, przeraziłam się. Zostały mi jeszcze całe dwie strony testu. Przełknęłam ślinę, po czym wstałam i wręczyłam nauczycielowi egzamin. Czułam jak pot spływa mi po czole. Nauczyciel wyprosił nas z Sali, więc złapałam za torbę i wyszłam.
***
Na korytarzu napotkałam Juliet, rozmawiającą z jakimś chłopakiem. Miał brązowe włosy i ładne, piwne oczy. Ten jego szeroki uśmiech...
-Oo, Ronnie! – krzyknęła Juliet, zauważając mnie. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam bliżej. –To jest Jack, jesteśmy razem w grupie. – oznajmiła. Przywitałam się z chłopakiem, a ten, nie mógł oderwać ode mnie oczu. Jednak, nie obchodziło mnie to. Mam chłopaka. To znaczy, chyba mam...
-Miło mi Cię poznać, Jack. – w końcu powiedziałam, aby przerwać milczenie. Brązowooki uśmiechnął się szeroko. –No nic, ja niestety muszę spadać. Za chwilę mam Biologię i nie chcę się spóźnić. Na razie! – pożegnałam się, odchodząc szybko, aby nie mieli szans mnie zatrzymać.
   Ta sala, była niewiele większa od poprzedniej. Zajęłam miejsce w piątym rzędzie, czekając aż lekcja się rozpocznie. W międzyczasie, sprawdziłam godzinę na swojej komórce. Kiedy oblokowałam telefon, wyświetliły mi się nieprzeczytane wiadomości: Było ich z dziesięć. Wszystkie od tego samego nadawcy; Liam’a... Usunęłam je, nawet ich nie czytając i odłożyłam telefon do kieszeni. W samą porę; na salę właśnie wszedł nauczyciel.
***
Po zajęciach czekałam jeszcze na Juliet, która właśnie kończyła Chemię. Siedziałam na ławeczce przed szkołą, przeglądając Twitter’a. „One Direction i ich Trasa po USA już wkrótce!”, wszędzie gadali o tym samym.. Z jednej strony, powinnam być szczęśliwa, że mój ‘chłopak’ spełnia swoje marzenia. Ale nie wytrzymałabym tak długiej rozłąki. Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam, nie spoglądając nawet na wyświetlacz.
-Ronnie... – usłyszałam zachrypnięty głos Liam’a.
-Czego chcesz? – odpowiedziałam sucho.
-Ja.. przepraszam Cię. Wiem, że zachowałem się źle, ale musisz zrozumieć, że...
-Że kariera jest dla Ciebie ważniejsza. – dokończyłam. – Dobrze, rozumiem.
-Nie, poczekaj, ja.. – rozłączyłam się. Nie chciałam już tego słuchać. Dobrze wiem, jak jest. Nie jestem głupia..
-Rons! – usłyszałam. Odwróciłam się. Oczywiście, była to Juliet.
-Co tak długo?
-A wiesz... musiałam pomóc posprzątać.
-Mhm. Idziemy?
-Idziemy.
Przez praktycznie całą drogę nie odzywałyśmy się do siebie. Ja byłam zbyt zajęta myśleniem o tej całej sytuacji, a Juliet.. Cóż, jak to Juliet;  z głową w chmurach.
***
-Oto wywiad z Naszą kochaną Ronnie Johanson! – usłyszałam nagle dźwięki telewizora, tym samym wbiegając do salonu jak popieprzona. Na ekranie pojawiło się pewne nagranie, z tego całego ‘wywiadu’.
-Jakim cudem ona to nagrała?! – oburzyłam się i złapałam za głowę. Nie mogłam tego nawet oglądać... Jak tak można wejść do czyjegoś domu i zacząć go nagrywać, bez jego zgody? Przecież to jest naruszenie cudzej prywatności!
-Jak widać Nasza Ronnie jest nieco zawiedziona... Czyżby to koniec smarkatej miłości? – dodał prezenter. Smarkatej?! Dla Tego chłopaka skoczyłabym w ogień, a ten mi tu mówi, że to smarkata miłość?! Zdenerwowana wróciłam do swojej sypialni.
~*~
Przeglądając twitter’a napotkałam się na pewien dość ‘ciekawy’ tweet...
„Mówcie co chcecie; jak dla mnie Rons i Li powinni być razem bo Ona go przynajmniej nie wykorzystuje tak jak El Louis’a.”, aż łza spłynęła mi po policzku. Na prawdę zdobyłam sympatię ich fanek? Zdobyłam swoje fanki? Dosłownie nie mogłam w to uwierzyć. Jakim cudem taka zwykła dziewczyna z Polski, mogłaby coś osiągnąć? Szczerze mówiąc praktycznie całe swoje życie poświęciłam nauce, tak na prawdę olewając swoje pasje i marzenia... A dlaczego? Byłam do tego zmuszona – mój ojciec chciał, żebym została chirurgiem, tak jak on. Wmawiał mi, że to jest to, czego ja sama chcę. Ale tak nie było...
-Ronnie, telefon do Ciebie! – do mojego pokoju wparowała Juliet z naszym beprzewodowym, telefonem domowym.
-Słucham? – przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Ronnie, proszę daj mi wytłumaczyć... – po raz kolejny tego dnia usłyszałam Jego głos. Chciałam go ponownie spłoszyć, jednak Juliet zasygnalizowała, że mam z nim porozmawiać. Westchnęłam i wydusiłam z siebie:
-Streszczaj się...


___________________________________________________
I tak mamy dwunasty rozdział! (:
Przepraszam, ale zapomniałam Was powiadomić: Rozdziały będą dodawane w każdy PIĄTEK. 
Tylko i wyłącznie PIĄTEK.
A dzisiaj dodaję rozdział, bo jutro jadę na weekend z rodziną - kemping! (:
Co do opowiadania: Trochę się pokomplikowało i jak na razie jest mało Juliet, Hazzy i reszty, ale spokojnie Oni też się pojawią! :D 

+Jeśli chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach  wystarczy, że dodasz swoją nazwę na TT lub numer GG pod postem, w komentarzu! :)

MUCH LOVE! xoxo

piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział XI: "Koniec Wywiadu!"


*Juliett*
-Dobrze, na tym skończymy ten cały wywiad... – oznajmiłam podnosząc się z kanapy.
-Ale jak to? – zdziwiła się kobieta.
-Nie rozumie pani? Powiedziałam, aby pani wyszła. Tam są drzwi, do widzenia. – wygnałam kobietę z mieszkania i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem.
Natychmiast poleciałam do pokoju Ronnie. Była cała zapłakana. Usiadłam na Jej łóżku.
-Boże mój drogi... Chodź, kochanie. Przytul się.- powiedziałam, rozkładając szeroko ręcę,  a Ona podniosła się i przytuliła. Nienawidziłam kiedy płakała.. kruszyło mi się wtedy serce. Pamiętam jak przyszła i tak od siebie się do mnie przytuliła, mówiąc, że jestem dla Niej jak siostra, że mnie kocha. Współczułam jej. Wiele przeszła...
-Co się stało? – powiedziałam cicho.
-Podob…b-b-b..no Lia-a-am wyjeżdża w tr-a-a-a.. sę koncertową do USA-A-A-A…- jąkała się, łkając, po czym  znów rozpłakała się.
-Poczekaj… Za chwilę wrócę. – dziewczyna ułożyła się na łóżku, a ja pobiegłam sprintem do chłopaków. Też zaczęłam płakać. Nie chciałam, żeby Harry mnie opuścił, i tak sobie po prostu wyjechał w trasę. Rozumiem kariera, ale czy tak czy tak, nie przeżyłabym tych nawet paru miesięcy bez niego. Zapukałam do drzwi chłopaków. Otworzył Zayn. Zauważył, że jestem zapłakana...
-Co się stało?! – Od razu spytał i spojrzał na mnie swoimi zaspanymi oczyma.
-Zaprowadź Mnie do pokoju Harry’ego. – rozkazałam chłopakowi, a ten od razu poszedł, nie czekając na mnie. Wskazał mi pokój a ja natychmiast weszłam do środka, zamykając drzwi. Haz akurat układał włosy. Podeszłam do Niego.
-Juliet co się stało?! - spytał.
-Powiedz Mi.. Czy, to prawda, że za jakiś czas wyjeżdżacie... - otarłam łzy i dokończyłam. – w trasę koncertową? -  Znowu poleciały Mi łzy z oczu. Patrzył na Mnie i nic nie mówił.
-Ok, spoko. Rozumiem. Kariera ważniejsza.- powiedziałam i  wychodząc trzasnęłam jego drzwiami. -Potem pogadamy. Za chwilę idę na zajęcia. Muszę się przygotować. Na razie – powiedziałam i pomachałam Mu. Przeszłam przez ich całe mieszkanie machając każdemu. Wyszłam i poleciałam do mieszkania Mojego i Rons. „Liam? Błagam Cię nie wyjeżdżaj w trasę…Rozumiem kariera i w ogóle, ale ta dziewczyna zrobi dla Ciebie wszystko. ~ Juliett x : )” – wysłałam sms’a do Liam’a, błagając go o to. -Katieeee! Wstajemyyy! – krzyknęłam do pokoju Katie.
-Już wstaję - odpowiedziała zaspana.
-Dobra, Ronnie chodź, idziemy się ogarnąć. – powiedziałam  biorąc dziewczynę za rękę. Ubrałyśmy się. Oczywiście 35*C w cieniu. Oesu. Upał na maksa.
*Ronnie*
Juliet wyrwała mnie z łóżka. Nie chciałam iść do szkoły, ale przecież oczywistą rzeczą jest, że musiałam. Ubrałam zwykły top i jasne rurki w kropki. Do tego zwykłe balerinki w paski, jakąś biżuterię i oczywiście – kujonki. Do niewielkiej torby wpakowałam zeszyt, książkę, ołówek oraz długopis, telefon i portfel. 
<KLIK> Przełożyłam torbę przez ramię i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. 
***
Przebywałam w dość dużej Sali. Zgaduję, że znajdywało się tu jakieś 300 osób plus nauczyciele. Siedziałam w trzecim rzędzie od ‘sceny’, a jakieś 4 miejsca dalej siedziała Juliet. Słuchaliśmy paplaniny dyrektorki. „Witamy Was w naszej szkole. Zanim zaczniemy, chciałabym opowiedzieć Wam obowiązujące tu zasady. Prosimy, abyście ubierali się przyzwoicie; szkoła to nie dyskoteka. Uczniom zabrania się wychodzić z klasy bez poważnego powodu; Toaleta nie jest jednym z nich...” – Sczerze? Nie chciało mi się tego słuchać. Rozglądałam się tylko po Sali, starając się w pewien sposób poznać różne osoby. Przede mną siedziała dziewczyna o średniej długości, czarnych włosach. To ta dziewczyna która mieszkała dwa piętra niżej. Czyli piętro pod Liam’em... 



_______________________________________________________
Dość krótko, ale to dlatego, że wszystko mnie rozpraszało .__.
Jest rozdział <3 ♥ Much Love! xoxo

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział X: "To nie prawda!"

*Ronnie*
Rozmawialiśmy: Ja, Liam, Louis, Katie i Zayn.
-A tak właściwie to gdzie podziali się Hazza i Juliett? – spytała Katie, kompletnie zmieniając temat.
  Wszyscy zaczęli się śmiać. Skojarzenia? Zapewne tak. Przynajmniej ja wtedy je ‘miałam’.
-Nie chcesz wiedzieć. – walnął Lou, ponownie wywołując u wszystkich śmiech. „Skojarzeniaa!”. Nagle jednak zakochani wrócili.
-Hej Styles, coś potargane te włosy masz! – wykrzyknęła Katie. Rzeczywiście, miała rację. Chłopak miał gniazdo na głowie. Zaczerwienił się lekko, po czym usiadł obok Zayn’a. Liam poszedł ‘zaopiekować’ się grill’em, więc Juliet usiadła koło mnie, tym samym siadając na przeciwko Hazzy. Nagle zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam na chwilę towarzystwo i weszłam w krzaki, odbierając telefon.
-Halo? – powiedziałam, odbierając, czekając na odpowiedź, która nadeszła po kilku sekundach:
-O mój Boże! – usłyszałam po drugiej stronie. Zgaduję, że była to dziewczyna. Albo chłopak, który nie przeszedł jeszcze mutacji... –Czy Ty jesteś Ronnie?! – zamarłam. Skąd jakaś dziewczyna ma mój numer i na dodatek zna moje imię?
-Tak, to ja. – odpowiedziałam. -A o co chodzi?
-Jestem Margaret. Jestem Twoją fanką! – „Moją fanką?!”, pomyślałam. Od kiedy ja mam fanów? Nie jestem nawet sławna...
-A skąd mnie znasz? Czemu jesteś moją ‘fanką’? – zapytałam dziewczyny.
-Jesteś cudowna! Jesteś zupełnie jak Danielle, ale w lepszej wersji! Na prawdę!
-Cóż, dziękuję bardzo... A skąd masz mój numer?
-Książka telefoniczna, Internet i takie tam... – „No tak, przecież zapomniałam, że numer mojej matki znajduje się w książce telefonicznej...”.
-Mhm. Rozumiem... Skoro jesteś moją ‘fanką’, może chciałabyś się spotkać? Skąd jesteś?
-Spotkać?! Z Tobą?! – dziewczyna była bardzo zszokowana, podekscytowana... Piszczała jak moja świnka morska, kiedy ktoś otwierał lodówkę... –Jejku, to by było cudowne! – kontynuowała. – Ale problem jest w tym, że pochodzę z Polski i tutaj też mieszkam... Za dwa dni idę do szkoły, więc mama nie pozwoli mi lecieć aż do Londynu. Z resztą, nie mam pieniędzy. – posmutniała.
-Aha... Wiesz... – przełknęłam ślinę – To może ja przyjadę do Ciebie? – zaproponowałam, momentalnie słysząc jej pisk. Dziewczyna o mało nie umarła z podniecenia, kiedy to usłyszała. Podziękowała i się rozłączyła. Przewróciłam tylko oczami, włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i wróciłam do reszty.
-W samą porę, akurat kurczak się upiekł! – uśmiechnął się szeroko Liam, wręczając mi pierś z kurczaka na kartonowym talerzyku. Odwzajemniłam uśmiech, wzięłam talerz do ręki, po czym usiadłam i zaczęłam swój posiłek. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się z prawie wszystkiego. Dobrze jest mieć tak cudownych przyjaciół. Jednak co dobre, szybko się kończy. Zbliżała się godzina 20, a jako iż jutro trzeba iść do szkoły, zebraliśmy wszystkie rzeczy i odjechaliśmy, do domu.

***

Kiedy wstałam, była równo ósma rano. Włożyłam kapcie oraz szlafrok, po czym skierowałam się w stronę kuchni. Po drodze napotkałam Juliet, która zapewne zakuwała do dzisiejszego egzaminu.
-Witam kochaną Juliet! Kacyk nadal trzyma? – zaśmiałam się, a ta udawała obrażoną. Już miałam zabrać się za śniadanie, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam na Juliet, a ta na mnie. Kto by przychodził tak wcześnie? Mimo wszystko, poszłam otworzyć.
-Witam. – przywitała się średniego wieku kobieta, o krótko ściętych, blond włosach. Zaprosiłam ją do środka, a ta usiadła na kanapie, w salonie.
-Nazywam się Dona Gregs. Jestem redaktorką w Polskim magazynie dla nastolatek „Fun Club”. Przyszłam tutaj, aby zapytać Cię o Liam’a. Jak wiadomo, jesteście parą prawda? – kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Rozglądałam się po pokoju szukając odpowiedzi. Czułam się jak na jakimś egzaminie...Jednak wzięłam się w garść i jakimś cudem wykrztusiłam:
-Tak. Ja i Liam jesteśmy ze sobą od jakiegoś czasu..
-A czy mogłabyś Nam powiedzieć co takiego w nim widzisz? Dlaczego z nim jesteś? – to pytanie mnie zszokowało. Jak to „Dlaczego z nim jesteś?”!?
-Znam Liam’a od kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Bawiliśmy się razem w piaskownicy. Jednak w wieku 10 lat, przeprowadziłam się z rodziną do Londynu. Nie chciałam tego, ale nic nie mogłam zrobić. Przyrzekłam Liam’owi, że nigdy o Nim nie zapomnę i że i tak zostaniemy przyjaciółmi. Zaplanowaliśmy, że będziemy do siebie pisać. Oczywiście, mam na myśli listy. Kilka dni po przyjeździe do Londynu, napisałam do Niego list. Czekałam na odpowiedź. Mijały dni, tygodnie... Potem miesiące, lata.. Nie doczekałam się odpowiedzi. – starałam się powstrzymać łzy. –Jednak spotkałam go tutaj, w akademiku. Dziwi mnie fakt, że mimo tego iż jest w zespole, ma czas na szkołę... – lekko się uśmiechnęłam.
-Ale pan Payne nie chodzi tutaj do szkoły.. – odezwała się redaktorka, patrząc na mnie jak na wariatkę. –Zatrzymał się tutaj na jakiś czas, a następnie znowu wyjeżdża w trasę, do USA. – zaniemówiłam. Nie, to nie może być prawda! Liam by mi tego nie zrobił.. Nie wytrzymałam, popłakałam się i poszłam z powrotem do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, aby móc płakać w poduszkę.





_________________________________
I tak mamy X rozdział. Jest trochę krótki, ale to dlatego, że lubię was trzymać w napięciu :3.
Rozdziały będą dodawane w Poniedziałki, Środy i Piątki, oraz ewentualnie w weekendy. Jeśli ktoś chciałby być powiadamiany o nowych rozdziałach napiszcie pod postem swoją nazwę TT, lub ewentualnie numer GG. Much Love! xoxo

-*-
Follow me on Twitter! 
@Real_Mrs_Paynex ;) x

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział IX: "Uwaga, Uwaga!"


*Juliett*


Potem Katie wyszła ze swoim stanikiem < hahaha. Jak to brzmi. Tak, latała nago. HAHAHA.> Wrócmy do rzeczywistości. „Nudne popołudnie..”, pomyślałam.
-Ej, nie siedźmy tak na dupach. Co się tak grzejemy w domu? Może chodźmy gdzieś wszyscy razem, co?  - powiedziała Ronnie, z nadzieją,  że wszyscy się zgodzą. 
-Fajny pomysł, może – zamyśliłam się - Zróbmy grilla! – w końcu zaproponowałam. Ronnie, Liam, Louis, Katie, Zayn i Niall się zgodzili... Jednak Harry’emu moja propozycja nie przypadła zbytnio do gustu.
 -No, chodź. Będzie fajnie – powiedziałam. - Przecież idziemy razem. – wyszeptałam mu na ucho.
 -I w tym jest problem... - wymamrotał pod nosem.
-Coś mówiłeś? – zapytałam Harry’ego.
-Nie, nie. Nic. – odpowiedział.
-No proszę idź z nami. Błagam bez Ciebie nie będzie tak samo. – jęczał Niall.
-Okej , okej. – powiedział kręcąc głową. Wszyscy poszli się przygotować. Ubrałam żółte spodenki, czarny t-shirt z sercem oraz białe conversy. <KLIK> Natomiast Ronnie założyła spodenki ze wzorem flagi USA, czarny t-shirt z GnR, czerwone martensy i jakąś biżuterię, która cholernie mi się podobała..<KLIK> Anyway. Włosy upięłam  w zwykły niechlujny kok, przejechałam pod oczami tylko eyeliner’em i pomalowałam usta czerwoną szminką. Do małej torebki wzięłam telefon, eyeliner, szminkę, chusteczki i aparat.
-Pośpiesz się, pojebie! – krzyczała Ronnie.
-Idę debilu! – odkrzyknęłam.
-Dobra, to Ja idę do chłopaków, a Ty zamknij mieszkanie. Mamy jedzenie, picie i grilla. Pojedziemy na małą „łąkę” blisko lasu. Tam się rozbijemy z tym wszystkim. Jak zejdziesz na dół, to wszystko ustalimy! – ryknęła.
-Dobra, idź już! – pośpieszyłam przyjaciółkę, po czym zamknęłam mieszkanie i zeszłam na dół.
-Jestem! - krzyknęłam zdyszana, kiedy już znalazłam się na dole.
-Dobra, to ustalamy. Jak my się zabierzemy? – spytała Rons.
-Ja mogę wziąć Ciebie, Juliett, Liam’a i Zayn’a. – Powiedział Hazza.
-Okay. To Ja biorę Katie i Niall’a. – powiedział Lou.
-To jedziemy proszę towarzystwa? – powiedziałam. 
-No, no. Jedziemy - odpowiedziała Ronnie. Hazza prowadził. Ja byłam z przodu, Ronnie centralnie za mną, Zayn przy szybie, a Liam, na środku. Jechaliśmy, ok. 45 minut. Miałam wrażenie, że Harry cały czas zmierza mnie wzrokiem. „O czym Ty człowieku tak myślisz?”, myślałam sobie. Dotarliśmy na miejsce. „Nawet ładnie.” Wyszliśmy z auta. Wzięliśmy rzeczy z bagażnika i poszliśmy wszyscy razem. Chłopcy rozłożyli się na leżakach, a Ja, Ronnie i Katie poszłyśmy się przebrać.
-Załóż, to! – powiedziała Ronnie, wskazując na bikini.
-Ale Ja jestem za gruba! - odpowiedziałam.
-Ty?! Ważysz 50 kg, i Ty jesteś gruba?! – darła się na mnie Katie.
-Tak, jestem – powiedziałam i się uśmiechnęłam. Założyłam czarny sportowy top i krótkie czarne spodenki.  Dziewczyny poubierały się w bikini i poszłyśmy do chłopaków.
-Wow!. – rozdziawił gębę Liam.
- Cicho bądź, bo zawstydzasz. – powiedziałam. Siadłam na krześle. Louis i Katie gadali sobie  sobie. Dalej. Liam i Ronnie, no wiadomo co robili. Next. Zayn i Niall gadali o grach na PS3. Zawsze spoko. Tylko Ja i Harry siedzieliśmy i na siebie patrzeliśmy. On nie patrzył na mnie, On mnie po prostu pożerał wzrokiem. Mrr... Boże, o czym Ja myślę?

Nagle jednak wstałam.
-Ja idę do toalety ok? Za chwilę wracam – powiedziałam.
-Dobra, ale nie zgiń. – zaśmiała się Ronnie. Poszłam do toalety. 

*Harry*

Juliet wyszła do łazienki jakieś 40 minut temu.. Martwiłem się..
-Ej, Ja idę sprawdzić co z Juliett. Coś długo jej nie ma.... – powiedziałem, oddalając się. Poszedłem Jej szukać. Nagle zauważyłem Juliet. Chyba przyglądała się wiewiórce.
-Co tu robisz? – powiedziałem łagodnie, łapiąc ją lekko za biodra.
-BOŻE! – wykrzyczała przestraszona. – NIE STRASZ NIE , HARRY – powiedziała, uśmiechnęła się i walnęłam mnie ręką w klatę.
-Wiesz tak przy okazji…Jak jesteśmy sami…To… Emm… Chciałem Ci powiedzieć… Ymm… - jąkałem się, nie wiedząc co powiedzieć..
-Wal prosto z mostu. – usłyszałem od niej. Nagle jednak odzyskałem siły.. Klęknąłem, cały czas patrząc jej głęboko w oczy.
-Juliett Dominico Prahl… Kocham Cię. – powiedziałem, tak po prostu. Dziewczyna przez chwilę milczała, ale potem schyliła się i powiedziała:
-Też Cię Kocham. – Objąłem jej twarz w dłonie. Ona zrobiła to samo. Z jej oczu mogłem wyczytać, że mówiła coś w stylu: „UWAGA! UWAGA! Juliett, właśnie przeżyła najszczęśliwszy moment w życiu…”





_____________________________

Dzisiaj nieco krócej.. Pisała Juliett, ja poprawiałam. Nie pisałam NIC od siebie - brak weny oraz czasu, sami rozumiecie. Jutro rozdziału prawdopodobnie NIE BĘDZIE jako iż idę na noc do koleżanki. Przepraszam, za całe zamieszanie z 'Dniami dodawania Rozdziałów', ale po prostu było kilka problemów.. Anyway. Od przyszłego tygodnia powinniśmy trzymać się planu, nie jestem pewna. Dzisiaj mały szantaż: 5 komentarzy = następny rozdział :3 . Much Love! xoxo

wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział VIII: "Oddaj mi to!"


*Juliett*
Wybiegłam z salonu na korytarz. Byłam wściekła, bo wiedziałam co się stało. Spotkałam akurat Matt’a.
-ZADOWOLONY?! CIEŃKI JESTEŚ FRAJERZE! NIE ZASŁUGUJESZ NA TAKĄ DZIEWCZYNĘ! LIAM JEST TEGO WART! A TY CO?! FRAJER I NIC POZATYM. – Powiedziałam popychając go i plując mu na buty.
 -A TERAZ CO?! ZNALAZŁA SIĘ PRZYJACIÓŁECZKA OD SIEDMIU BOLEŚCI. - powiedział z nienawiścią w oczach .
-NIE ZADZIERAJ, KURWA ZE MNĄ, BO TEGO POŻAŁUJESZ, POPIERDOLEŃCU. – powiedziałam. Teraz przegiął. Popchnęłam go, a On się przewrócił. Podeszłam do niego gdy leżał, schyliłam do poziomu moich kolan. Popatrzyłam na niego wrogo.
-Nie przychodź tu Mały, bo tego pożałujesz. O każdej porze mogę Cię położyć na łopatki. A teraz wstawaj, frajerze i wypierdalaj z naszego życia. – powiedziałam ze złością. Zdjęłam z niego mój wzrok. Ten wstał i poszedł. „Zwykły tchórz”, pomyślałam, po czym poszłam do pokoju Ronnie. Dziewczyna szybko odsunęła się od Liam’a i oboje na mnie spojrzeli. Akurat do naszego mieszkania wszedł Hazza. Przez cały czas patrzyłam jak szedł w moim kierunku.
-Siema. – powiedział i nieziemsko uśmiechnął.
-Heeeeeeeeej.- powiedziałam po cichu przedłużając każdą literę. Pewnie wyglądałam dziwnie: Miałam lekko otwarte usta,  i delikatnie rozchylone oczy. Zawsze tak miałam, gdy Go widziałam, ale nie umiałam Mu tego powiedzieć.  Kiedy stanął tuż przede mną, bardzo blisko, otrzepałam się. Zapomniałam, że Ronnie i Liam, to wszystko widzieli. „Ale wtopa! Kurwa.”
-Twój były już tutaj nie wróci. –zapewniłam to Jej – A jeśli wróci, to dzwoń - zaśmiałam się cicho…
***
Nastał wieczór, siedziałam w salonie razem z Ronnie i Liam’em… Ale oni… Jak to zakochani zwyczajnie się miziali. A jak? Samowładnie popłynęła mi łezka z oka. Pewnie, to zauważyli, ale po chuj mi to wiedzieć.
-Mam pomysł… - powiedziałam. – Ja idę na imprezę, a Wy się miziajcie, okey? – zaproponowałam i … po prostu wyszłam. Ubrałam się w krótką białą sukienkę wysokie szpilki  i poszłam. Po imprezie szłam do domu, była ok. 2 w nocy. Byłam nawalona, ledwo utrzymałam się na szpilkach. Byłam już pod klatką. Harry patrzył przez okno. Postanowiłam, że jeszcze zapalę. Nagle podjechał radiowóz.
-Proszę dmuchnąć. – powiedział policjant. – Ma pani 3,2 promila alkoholu we krwi.
-Co? – zdziwiłam się. – tak dużo na pewno nie. – powiedziałam. Z klatki akurat wyszedł Hazza.
-Co się stało?  – spytał, patrząc na przemian na mnie i policjanta. Na mnie, na policjanta i tak w kółko.
-Mam 3,2 promila we krwi.
-Jakim cudem? Nachlałaś się?! 
-Byłam na imprezie. – przewróciłam się, ale na szczęście Harry mnie złapał.
-Co ty tak w ogóle tu robisz o tej porze?
-Nie spałem. Po prostu. - Poszłam na górę, nie zważając na osamotnionego Hazzę. Weszłam do salonu… Siedziałam tam sama dłuższą chwilę, gapiąc się w czarny ekran telewizora, gdy nagle wszedł Hazza.
-Chciałem pogadać – zaczął, siadając obok mnie.
-W takim razie słucham. – powiedziałam, przymykając lekko oczy.
-Pogadać o Nas. – oznajmił.
-To coś nowego. Słucham Cię? – uśmiechnęłam się szeroko.
-Juliet... Może zabrzmi to trochę dziecinnie, ale... K.. – nagle urwał mi się film. Zasnęłam? Nie mam pojęcia. Pamiętam tylko czyjś dotyk na swoim policzku...

*Harry* (WYJĄTEK!)*
Patrzyła na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Mimo, że były przymknięte, nadal były cudowne... Jej czerwone, bujne włosy opadały na jej ramię. Była zalana w cztery dupy, ale w jakiś dziwny sposób kręciło mnie to. Chciałem zacząć prosto z mostu, jednak trochę się to przeciągnęło... Juliet zasnęła. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się sam do siebie. Dotknąłem jej policzka i złożyłem ciepły pocałunek na jej suchych wargach. Zapewne nie będzie tego jutro pamiętać, ale who cares? Wziąłem ją na ręcę i zaniosłem do jej pokoju. Przykryłem ją kołdrą i jeszcze chwilę tam stałem, przyglądając się jej. Wygląda tak słodko kiedy śpi. Ponownie się uśmiechnąłem. Odwróciłem się w kierunku drzwi i wyszedłem, zamykając je cicho. Wyszedłem także z Penthous’a dziewczyn, bo szczerze mówiąc nie powinno mnie tam być o 3 nad ranem. Zjechałem windą na piętro niżej, czyli piętro moje, chłopaków i Paul’a. Poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, włożyłem czystą bieliznę i ułożyłem się ciepło w swoim łóżku. Jednak nie mogłem zasnąć.. Myślałem o niej, aż do godziny 5.
*Ronnie*
Dwunasta rano, a ja zamiast zakuwać do jutrzejszego egzaminu ‘na powitanie’, siedzę na kanapie i uśmiecham się do telefonu jak popieprzona. Ale cóż.. to jest miłość. SMSowałam z Liam’em już jakieś dwie godziny. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem czy jesteśmy już parą, czy nie. Ale czy to ma jakieś znaczenie? Liam to cudowny chłopak... A już od jutra będziemy mogli spotykać się codziennie. Co prawda w szkole, ale to przecież zawsze coś. Nagle jednak ktoś zapukał do drzwi, więc postanowiłam otworzyć.
-Dzień Dobry. – przywitała się wysoka kobieta o długich, brązowych włosach i zielonych dużych oczach. Co prawda, miała okulary, ale nie wyglądała na osobę z perfekcyjnym wzrokiem. Anyway. Przywitałam się z nią i zaprosiłam do środka. Usiadła na kanapie, więc zrobiłam to samo. –Chciałam tylko powiedzieć Pani o płatności..
-Oh tak, tak, dzisiaj zapłacę na 100%! – przerwałam jej.
-Nie rozumiem? Ale przecież wpłaciła już pani pieniądze? Na dodatek zapłaciła pani także za przyszły rok! – zaniemówiłam. Jakim cudem zapłaciłam £1000 w jeden wieczór?! Skąd w ogóle miałabym na to pieniądze? Jednak uśmiechnęłam się tylko, a kobieta wyszła. Po dłuższej chwili sprawa się wyjaśniła...
-Ty debilu! Jak ja mam Ci to teraz oddać?! – krzyczałam, żartobliwie, przez słuchawkę.
-Oj tam, oj tam. Nie masz mi nic oddawać, rozumiesz?! No chociaż może.. Mały całus.. – na te słowa uśmiechnęłam się, z resztą Liam chyba też.
-To w takim razie dzisiaj do mnie przyjdziesz. – przygryzłam wargę i dopiero potem się skapnęłam, że on tak czy siak tego nie widzi. Chłopak zgodził się, a ja uradowana złapałam za laptopa, aby przejrzeć Twitter’a. Oczywiście całe TT huczało o wypadku samochodowym Ewy Farny. „Boringg”. Ogarnęłam Mentions i prywatne wiadomości, które z resztą były zawalone. Jednak jeden Tweet przykuł moją uwagę: „Ty się dziewczynko lepiej odpierdol od Liam’a. Kiedyś ja go spotkam i zobaczysz, że będziemy razem! :)”. Bez namysłu odpisałam: „Nie zapomnij zaprosić mnie na Wasz ślub! ;)”, po czym zamknęłam laptopa i wzięłam się za naukę. Niestety, po pięciu minutach moją zacną naukę przerwała kochana, skacowana Juliet, wchodząc do salonu krzycząc „Ale mnie łeb napierdala!”. „To takie interesujące, że aż zapomniałam zwrócić na to uwagi.”, przypomniała mi się zacna riposta Louis’a. Anyway!
-Witam księżniczkę. – uśmiechnęłam się, na co ta zrobiła jakąś głupią minę i poszła do kuchni. Usłyszałam trzaski szafek. – Woda jest w tej na dole. – zaśmiałam się. Juliet warknęła, wściekła. Wyciągnęła wodę z szafki i wróciła z powrotem do sypialnii. Chciałam z powrotem wrócić do nauki, jednak tym razem do salonu weszła Kate.
-Siemaaaa. – walnęła, dość głośno, na co ja kiwnęłam głową. –Co robisz? – „Ciekawska Kate...”
-Uczę się na jutrzejszy egzamin powitania, a co?
-Jaki egzamin?!
-No jutro mamy pierwszy dzień drugiego roku, czyli będzie egzamin powitania. – zamknęłam powaloną Kate, a ta wróciła do swojego pokoju. Przewróciłam oczami i wróciłam do nauki.
-Dzień Dobryyy! – uszłyszałam Louis’a.
-O nie... – złapałam się za głowę, odkładając książki na bok, tym samym kierując się do wejścia.
-Cześć. – uśmiechnął się Liam i pocałował mnie czule w policzek. Uśmiechnęłam się i przywitałam także z resztą. (oczywiście nie tak samo jak z Liam’em).
***
-Nie wchodź tam, nie wchodź tam, nie wchodź tam... – jęczał przerażony Niall, gapiąc się w ekran.
-Niall, dobrze się czujesz? – spytałam troskliwie, spoglądając na niego.
-Nie wchodź tam, nie wchodź tam... – kontynuował.
-Ale on wie, że to ‘Teletubisie’, prawda? – spytałam dla pewności....
-Wie, ale wczoraj wieczorem oglądaliśmy horror i.. sama rozumiesz. – odpowiedział Liam, uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech i wyłączyłam telewizor, żeby nie stresować Niall’a.
-Co my tu mamy.. – usłyszałam wchodzącego do salonu Louis’a. W ręku miał... STANIK?!
-Louis! Skąd Ty to masz?! – krzyknęłam na niego, wstając z kanapy.
-Znalazłem w łazience. Twój?
-Nie, nie mój! – lekko zaczerwieniłam się ze złości, co wywołało śmiech u chłopaków.
-Rons, pożyczysz mi... Co Ty robisz z moim stanikiem pojebie?! – do salonu weszła Katie. Wyrwała swój stanik z rąk Louis’a. Ten tylko się uśmiechnął. Chyba chciał zarzucić jakiś żart, ale nagle odwrócił się w stronę  Katie. Uśmiech zniknął mu z twarzy. Lekko się zaczerwienił. Patrzyli sobie głęboko w oczy... 




_________________________________________
*Wyjątek - chodzi o to, że to pierwszy i raczej ostatni raz, piszemy z perspektywy któregoś z chłopców.

Jak widzicie mamy nową bohaterkę! Została ona dodana do 'Bohaterów'
<KLIK>więc możecie bez problemu się z nią zapoznać:). Rozdział dedykowany wszystkim czytelnikom. Much Love! xoxo

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział VII: "Zostaw Go!"


*Juliett*
Zadzwoniłam do Zayn’a  żeby przyszedł. Po jakichś 10  minutach w końcu przyszedł… Zaczęłam rozmowę… 
-Popatrz – powiedziałam do Zayn’a, pokazując mu artykuł w gazecie.
 -O boże. To już kurwa nie można iść na imprezę i zapalić z przyjaciółką.
-Najwyraźniej – powiedziałam. Podeszłam do niego i czule się przytuliłam. Byłam jego wzrostu, więc problemu nie miałam. Poczułam perfumy Clive’a Christian’a. Moje ulubione męskie perfumy. Byliśmy do siebie przyklejeni tak parę minut.
-Zrobię wszystko, żeby nie podejrzewali nas o takie coś – powiedział. Zależało mu na tym. – Jesteś moją przyjaciółką i zależy mi na Tobie, dlatego będę Cię bronił. Pamiętaj, o tym. Zawsze możesz do mnie zadzwonić i prosić o wszystko. Na pewno będę przy tobie. - Nastąpił ten moment. Wzrokiem posłałam mu spojrzenie, żeby tego nie robił. Na szczęście nie zrobił. Nie chciałam, żeby znowu poszła plota. „ Uwaga! Uwaga! Nasze podejrzenia się sprawdziły. Zayn ma nową dziewczynę.” Kurwa. Chyba bym się tak wkurwiła, że bym komuś przyjebała. Ale w sumie…
-Mniejsza z tym. Awww, jak suuooodkooo. Zayn i Juliett. Ahh… - powiedziała Ronnie patrząc w górę. Szybko oderwaliśmy się od siebie.
-Ty pieprzony podglądaczu! – powiedziałam do przyjaciółki. Zaśmiałam się. – Ale presja – powiedziałam wzdychając – Idę zapalić, Zayn idziesz?
-Tak, idę. – więc poszliśmy. Byliśmy na dworze. Gdy nagle zauważyłam czarnego van’a. Zdenerwowana podeszłam bliżej i zastukałam w szybę.
-Dzień Dobry. – przywitałam się, może i chamsko ale wtedy miałam to gdzieś.
-Dobry. – przywitał się młody chłopak, obstawiam, że miał około 25 lat.
-Co pana tutaj sprowadza? – spytałam, chociaż wiedziałam ‘co go tu sprowadza’. Wcześniej zdążyłam zauważyć lustrzankę i album, a także krótkofalówkę. Zapewne używał jej, aby skontaktować się z szefem...
-Rozglądam się po okolicy i robię zdjęcia naturze. – oznajmił. Jednak było widać jego zdenerwowanie.
-Aha. Czyli ‘natura’ to dwoje przyjaciół palących przed blokiem, tak? Rozumiem. To taka nowa taktyka? Ale wie pan co? Jeżeli za 15 sekund nie zniknie pan z mojej posesji zadzwonię na policję i porozmawiamy sobie inaczej, zrozumiano? – mężczyzna wyglądał jakby ujrzał ducha. Odwróciłam się, za mną stała Ronnie, przyglądająca się sytuacji. Chłopak spojrzał się na mnie i odjechał ze strachem w oczach.
-Dobra, to było dziwne... – powiedział Zayn. Ronnie parsknęła śmiechem, a po chwili dołączyliśmy do niej Ja i Zayn.
-Mniejsza. Ty lepiej opowiedz jak było na randce z Liam’em! – krzyknęłam tak głośno, że zapewne sąsiedzi mnie usłyszeli. Ronnie zniknął uśmiech z twarzy.
-Juliet zamknij się! A co jak Matt Cię usłyszał!? – usłyszałam oburzoną Ronnie. –Dobra, nie ważne... Było całkiem nieźle. Poszliśmy do parku, na lody...
-A jakie te lody? –zachichotałam.
-Ha, Ha... – odpowiedziała Ronnie z sarkazmem.
-No dobra, a coś się wyjaśniło? W sensie, między Wami? – dopytywałam.
-Sądzę, że tak. Nasze relacje się nieco polepszyły.
-Ej, a gdzie Zayn!? – nagle zmieniłam temat, zauważając, że Zayn’a z nami nie ma. Ronnie tylko wzruszyła ramionami i odeszła w stronę bloku, więc ja podążyłam za nią.
*Ronnie*
Ledwo co weszłam do swojego pokoju, a zadzwonił telefon. Odebrałam nawet nie spoglądając na wyświetlacz.
-Halo? – wcisnęłam zieloną słuchawkę, tak na prawdę nie wiedząc czego się spodziewać.
-Dzień Dobry, nazywam się Felicite Barnett. Jestem v-ce dyrektorką oraz asystentką dyrektorki, w London University. Czy rozmawiam z panną Veronicą Johanson? – usłyszałam po drugiej stronie.
-Tak, to ja, o co chodzi?
-Chciałam tylko przypomnieć, że pojutrze zaczyna pani drugi rok szkolny, a płatność nie została jeszcze zrealizowana. Musi pani zapłacić £500 do jutrzejszego wieczora, inaczej zostanie pani usunięta z Naszej szkoły, dobrze?
-Ale jak to? Przecież wysłałam pieniądze miesiąc temu!? – oburzyłam się lekko.
-W takim razie chyba nastąpił błąd, jako iż nie umożyła pani jeszcze płatności... Może to jakiś problem w banku? Radzę Pani to sprawdzić jak najszybciej, ponieważ nie będziemy czekać.
-Dobrze, dobrze... Mogę zadzwonić jutro? Co prawda już po 19, ale postaram się to załatwić jeszcze dzisiaj..
-Dobrze, nie ma sprawy. Dziękuje, do widzenia! – odłożyłam telefon i pobiegłam do salonu, w którym, jak przypuszczałam, zastałam Juliett.
-Juliet, wysłałaś te pieniądze na szkołę, jak Cię prosiłam?
-No tak, wysłałam.
-Ale za mnie też, tak?
-Co? Jak to za Ciebie?!
-Juliet! Ty pojebie! Mówiłam, żebyś za mnie też zapłaciła! Jak ja mam iść pojutrze do szkoły, kiedy nie zapłaciłaś?!
-No przepraszam... nie wiedziałam...
-Jak to nie wiedziałaś?! – byłam wściekła na Juliett. Jednak po kilku minutach mi przeszło. –Dobra, przepraszam... Teraz muszę uregulować płatność...
-A masz pieniądze?
-Co prawda miały pójść na ten fajny outfit, ale trudno... Dobra, ja idę spać. Dobranoc. – pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam do swojej sypialnii.
***
-Ej, śpisz? – usłyszałam męski głos, a po chwili poczułam czyjść oddech na swojej szyi. Zdezorientowana wstałam, tym samym zderzając się głowami z Liam’em.
-Przepraszam,wszystko w porządku? – spytałam siadając obok niego.
-Tak.. Zapamiętam sobie, żeby Cię tak na następny raz nie budzić. – zaśmiał się Liam, nadal trzymając się za głowę.
-Przepraszam, nie wiedziałam, że to Ty. – uśmiechnęłam się.
-Czyli, że jakby to był ktoś inny, tak czy siak walnęła byś go w głowę? – zażartował, rozmieszając mnie. –Masz piękny śmiech. –oznajmił mi, a ja się zarumieniłam.
-Dziękuje. – uśmiechnęłam się szeroko. Patrzyliśmy sobie w oczy. Milimetry dzieliły nas od pocałunku. Gdy nasze usta były już bardzo blisko, do pokoju wszedł Matt. Momentalnie oderwałam się od Liam’a i wstałam. Spoglądałam na Matt’a. Wyglądał na bardzo rozzłoszczonego.
-Ahh, to tak budzisz moją dziewczynę, tak?! – zarzucił Liam’owi, spoglądając na niego groźnym wzrokiem.
-Matt, to nie tak...
-Zamknij się! – krzyknął na mnie i uderzył mnie w twarz. Upadłam na Ziemię. Spojrzałam na Matt’a, a potem na Liam’a. Miałam już zaszklone oczy. Matt zaczął bić Liam’a po twarzy, brzuchu...
-Matt! Dość! Matt! Przestań, krzywdzisz go! – krzyczałam, próbując go oderwać od Liam’a. Zaczęłam płakać, byłam cała zalana łzami.
-A spierdalaj! Weź sobie tego lalusia! – wyszedł i trzasnął drzwiami. Podbiegłam do Li.
-Wszystko w porządku? – dotknęłam jego twarzy.
-Tak.. to znaczy, strasznie boli mnie brzuch... Jak Twój policzek?
-Nie wiem. Boli. Ale to nie ważne, usiądź. Przyniosę Ci trochę lodu. – otworzyłam drzwi i pobiegłam do kuchni. Wzięłam lód z lodówki oraz apteczkę z szafki. Wróciłam do sypialnii i podałam Liam’owi lód. –Przyłóż sobie do czoła, a ja zajmę się resztą. – Opatrzyłam mu rany. Miał kilka szram na twarzy i leciała mu krew z kilku miejsc. Nagle ujął moją twarz w ręce i musnął moje suche usta swoimi nawilżonymi i lekko zakrwawionymi ustami. Uśmiechnęłam się. Patrzyliśmy sobie w oczy przez jakiś czas, gdy nagle znowu mnie pocałował. Tym razem tak pożądnie... Nigdy nie czułam się tak cudownie. Nawet przy pocałunku z Matt’em. Czyżbym w końcu znalazła miłość?   



_______________________________________
DAM, DAM, DAAAAAAAM! :D
Mamy nowy rozdział! Podoba Wam się w ogóle? :c Mam nadzieję, że tak, bo wkładam w pisanie wiele serca i uczuć... xD Następny rozdział jutro! Much Love xoxo

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział VI: "To nie jest randka!"

*Ronnie*

Codziennie wstawałam o 9, przeglądałam Twitter’a i surfowałam po Internecie całymi dniami. Moje Mentions były zawalone, przez tweety od fanek... Jedne życzyły mi i Liam’owi szczęścia, zaś drugie groziły mi śmiercią... Jednak nie przejmowałam się tym. Jedyną rzeczą jaka mnie w tym momencie martwiła to fakt, że Liam się do mnie nie odzywa... Co ja mu takiego zrobiłam? Próbowałam się z nim skontaktować nie raz, nie dwa... Dzwoniłam, jednak bez rezultatów. Kiedy postanowiłam się w końcu poddać, odpuścić, nieoczekiwanie ON do mnie zadzwonił...
-Halo? – przyłożyłam telefon do ucha.
-Cześć... – usłyszałam po drugiej stronie. –Veronica, przepraszam, że narobiłem Ci tyle kłopotów, po prostu chciałem to z siebie wydusić. Ja..
-Liam. – przerwałam mu spokojnym głosem. –Mógłbyś do mnie dzisiaj wpaść? Albo może gdzieś pójdziemy, tak będzie najlepiej... Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia...
-Zgoda. Będę o 16. – kiwnęłam głową, zapominając, że przecież ten mnie nie widzi. Rzuciłam krótkie „ok”, po czym szybko się rozłączyłam, jako iż do pokoju wszedł Matt.
-Z kim rozmawiałaś? – spytał jak zwykle ciekawski.
-Z Anetą, prosiła abym podała jej numer do kwiacarni. – skłamałam.
-Posłuchaj, może wyjdziemy dzisiaj gdzieś razem, we dwoje? Około 16?
-Wiesz, chętnie, ale umówiłam się z Juliet na miasto... – ponownie skłamałam. Przecież nie powiem mu, że spotykam się z chłopakiem który jest we mnie zakochany po uszy.
-Ale przecież Juliet idzie dzisiaj na tą imprezę do koleżanki. – uniósł jedną brew, oczekując odpowiedzi.
-No tak... bo ja idę z nią. Prawda, Juliet? – zwróciłam się do niej, zauważając ją na korytarzu.
-Ale co, o co chodzi? – spojrzała na mnie zdezorientowana Juliet.
-Ponoć Ronnie idzie z Tobą dzisiaj na tą imprezę. – odparł Matt.
  Jako iż był odwrócony w stronę Juliet, czyli plecami do mnie, zasygnalizowałam Juliet, że musi skłamać.
-Tak, tak, idziemy razem. – uśmiechnęła się nerwowo. Na szczęście Matt tego nie zauważył i wyszedł. Usłyszałam tylko ciche skrzypienie zamykających się drzwi wejściowych. – Coś Ty mu nagadała?! – warczała na mnie zezłoszczona Juliet.
-Idę dzisiaj z Liam’em na miasto, musiałam coś wymyślić! – starałam się mówić dość cicho, aby mieć pewność, że nikt poza Juliet się o tym nie dowie.
-Dobra, nie ważne. – machnęła ręką i wyszła z mojego pokoju. W tym samym momencie dostałam SMS’a, od nieznanego numeru: „Powiedz swojemu kochasiowi, żeby przestał o Tobie nawijać :P”. Zastanawiałam się o jakiego ‘kochasia’ chodzi i kto mi to przysłał.. Jednak nie myślałam nad tym zbyt długo, jako iż wybiła godzina 12, a ja miałam jeszcze mnóstwo pracy. Za dwa dni mój pierwszy dzień na uczelni.
***
-No mówię Ci, załóż tą sukienkę! – Juliet wciskała mi w ręcę bezramiączkową, falbiastą sukienkę.
-Ma za dużo falbanek. Poza tym, to nie jest żadna randka tylko spotkanie. Założę jakieś spodnie, bluzkę i conversy...
-Co?! O nie, nie! Założysz sukienkę i to tę, którą ja Ci wybiorę, rozumiesz?! On ma być Tobą zachwycony! – zbuntowała się Juliet. Wybieranie stroju na ‘spotkanie’ zajęło nam dobrą godzinę, więc była już 15:30.
-To jest to! – w końcu zatriumfowała Juliet, kiedy miałam na sobie bluzkę w paski, czarną spódniczkę, zwykłe czarne rajstopy i czerwone glany.  <KLIK>
 „Przynajmniej nie muszę mieć na sobie tej żałosnej sukienki.”, pomyślałam. Złapałam małą torebkę do której wcześniej wstawiłam portfel, telefon i kilka innych bzdetów, i w tym samym czasie usłyszałam trąbienie samochodu. Zbiegłam po schodach na dół i wsiadłam do czarnego BMW, który po chwili odjechał z piskiem opon.
*Juliett*
Ronnie pojechała na randkę z Liam’em, a ja miałam ją kryć przed Matt’em, w razie gdyby przyszedł. Zasiadłam wygodnie na kanapie i usłyszałam dzwonek do drzwi. Zirytowana poszłam je otworzyć. Tam, stała grupa paparazzi, robiąca mi zdjęcia.
-O co chodzi?! Proszę się stąd wynosić! – zatrzasnęłam im drzwi przed nosem. Jednak wcześniej, zdążyli podrzucić mi artykuł z gazety. „Zayn Malik pali na dworzu razem z piękną czerwonowłosą, czy to nowy związek?!”, zobaczyłam.  Zszokowana zadzwoniłam do Ronnie i wszystko jej opowiedziałam. Byłam nadzwyczajnie zirytowana tym wszystkim. Jakim prawem robią mi zdjęcia, kiedy stoję pod swoim blokiem?! Postanowiłam wczytać się w głąb gazety. Znalazłam tam zdjęcie zrobione w jednoznacznej sytuacji.. Tak, Zayn mnie pocałował. Jednak ja jego nie... Nadal nie rozumiem jakim prawem robią mi zdjęcia! Z resztą, to tylko przyjacielski pocałunek. Sam tak powiedział...


_________________________________
Przepraszam, że tak długo nie było nic nowego. Sami rozumiecie - szkoła. Czekają mnie jeszcze 4 tygodnie tej męczarni... (w UK koniec szkoły jest 26 lipca). Mniejsza. Postanowiłam, że na koniec każdego rozdziału będę dodawać jakiegoś GIF'a, bądź zdjęcie, który będzie opisywał to, co się wydarzyło. Następny rozdział prawdopodobnie jutro. Ten jest dedykowany ponownie Margaret oraz Gosii, które czytają opowiadanie od początku! Dziękuje Wam :). Much Love! xoxo

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział V: "To jest miłość"


*Ronnie*
Obudziły mnie głosy telewizora dochodzące z salonu. Odsłoniłam żaluzje w pokoju, włożyłam szlafrok i wyszłam z pokoju. Na korytarzu widziałam kilka par męskich butów, sportowych. „Pewnie chłopcy przyszli”, pomyślałam. Rzeczywiście, nie myliłam się. Matt, Niall i Harry grali w ‘FIFA 12’, podczas gdy Louis, Liam i Zayn korzystali ze swoich laptopów.
-No witam śpiącą królewnę. – uśmiechnął się szeroko Louis.
-Cześć... Wasz manager wypuścił Was tak wcześnie?
-Dzisiaj mamy wolne. – oznajmił Zayn.
-To może byście coś zjedli? – zaproponowałam. Niall na słowo ‘zjedli’, zerwał się z kanapy. Uznałam, że są głodni więc weszłam do kuchni. Spotkałam tam Juliet, chyba z kimś SMSowała, ale nie jestem pewna.
-Hej, Juliet. – przywitałam się, na co ona machnęła ręką. Uznałam, że nie będę jej przeszkadzać i po prostu zajmę się śniadaniem. Usmażyłam kilka naleśników i zrobiłam herbatę dla wszystkich. Oczywiście Brytyjską Herbatę, z mlekiem. (Ahh, te Angielskie Tradycje!). Zawołałam wszystkich do kuchni. Niall oczywiście zjawił się pierwszy. Podałam mu z pięć naleśników, polanych syropem klonowym oraz herbatę w niewielkiej filiżance. Do kuchni doszła reszta chłopaków.
-A gdzie Liam? – Spytałam, zauważając nieobecność brązowookiego.
-Poszedł do pokoju gościnnego. – odpowiedział Matt.
-Pójdę zanieść mu śniadanie. – odparłam, po czym złapałam za talerz i skierowałam się w stronę pokoju gościnnego. Zapukałam.
-Liam, to ja..
-Wejdź. – usłyszałam jego stanowczy głos.
Weszłam do środka i podałam mu talerz.
-Dzięki. – odpowiedział sucho, nadal wpatrując się w laptopa. Chyba siedział na Twitterze, ale nie jestem pewna.
-Posłuchaj... – zaczęłam.
-Nie. To Ty posłuchaj. – odparł bardzo stanowczym głosem.  –Zapomnijmy o tym, co było, dobrze? Po prostu zapomnijmy.
  Przytaknęłam głową. Dobrze wiedziałam, o co mu chodzi. Nawet za dobrze... Wyszłam z pokoju w którym znajdował się Liam, starając się nie rozpłakać jak dziecko. Udało mi się, umiałam być twarda kiedy była taka potrzeba. Jednak nie umiałam chować zmartwienia, co z resztą zauważyła Juliet.
-Co jest? – szepnęła, kiedy usiadłam obok niej, na kanapie.
-A nic takiego... Już nic.. – odpowiedziałam, gapiąc się w kolorowy ekran telewizora.
***
Kolejne dni wyglądały tak samo: Budziłam się ok. 10, chłopcy siedzieli w salonie i grali, Juliet czytała jakiś magazyn. Zrobiłam śniadanie i bez słowa wracałam do swojego pokoju, siedząc to na facebook’u, czy Twitterze. Unikałam kontaktu wzrokowego z Liam’em. No dobrze, starałam się. Wychodziło to nijak, ale mniejsza. Ale dlaczego? Przecież już po problemie. Nie muszę ciągnąć z nim historii z dzieciństwa, bo to nie ma już najmniejszego znaczenia. Teraz już nie mam po co do tego wracać.
   Jednak kiedy wstałam w sobotni poranek, nikogo nie było w domu. No może, poza Juliet, która jak zwykle czytała swój magazyn.
-No siema, śpiochu! – usłyszałam do niej, zanim jeszcze zdążyłam wejść do salonu. Walnęłam krótkie „Hej”, i weszłam do kuchni. –No poczekaj, gdzie Ci się tak śpieszy!? – na te słowa wróciłam. Domyśliłam się, że Juliet chce mi coś pokazać. –Przeczytaj. – wręczyła mi magazyn, otwarty na jednej ze stron. „Młody gwiazdor, Liam Payne, prawdopodobnie znalazł swoją wielką miłość! Oto jego ostatni tweet: ‘’Nie potrafię tego dłużej ukrywać, ale nie potrafię powiedzieć Ci tego w oczy... @VeronicaROfficial, kocham Cię’’”.
   W tym momencie zamarłam. Dosłownie, umarłam na jawie. Rozpędziłam się do pokoju i otworzyłam laptopa. Nie było potrzeby włączania go, bo nawet go wczoraj nie wyłączyłam. Weszłam na Twitter’a i sprawdziłam „mentions”. Liam Payne się We mnie zakochał. 

____________________________________________
Sądziłam, że będzie dłużej. Mniejsza. Trochę się wyjaśniło (Powtarzam, trochę!). Następny rozdział będzie jutro ok. 18, nie wiem, bo mecz :> . Dedyk dla Gosii, z którą jadę na koncert 1D 22/02/13! Can't Wait! Podoba wam się rozdział? Much Love xoxo

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział IV: "Ciekawe After-Party"


*Juliett*
Pobiegłam do pokoju ubrać się w luźniejsze ciuchy .Ubrałam pierwszą lepszą lekko-różową, krótką sukienkę. Podeszłam do drzwi zobaczyć  kto idzie…Zobaczyłam Loczka i jego czworo kolegów. Oczy zaświeciły mu się jaśniej na mój widok.
Zaniemówiłam.
-Jesteś z nami, Juliett?! – Powiedziała po chwili Ronnie.
-Tak, jestem. Przepraszam, mocno się zamyśliłam.- oznajmiłam po chwili i lekko się uśmiechnęłam.
-Dobra, nie stójmy tak w progu, wchodźcie – Powiedziała szybko Ronnie i wskazała ręką na salon.
-Zaprowadzę Was – Powiedziałam. Idąc na przód przelotnie spojrzałam na każdego z nich.  Gdy byliśmy w salonie, wszyscy usiedli. Po mojej prawej Loczek, a lewej Blondyn. Mecz się zaczął.. .Na policzkach miałam namalowane Polskie flagi. W ok. sześćdziesiątej ósmej minucie Przemek Tytoń obronił karnego od Greków. Mecz się skończył wynikiem 3:1 Dla Polski.. Grecy w tym meczu bardzo polubili murawę to mnie totalnie rozbawiło, hahaha.
-After Party po meczu? – zaproponowałam. Wszyscy się zgodzili. Poszłam na dwór przed blok, zapalić.
*Ronnie*
Kiedy Juliett zaproponowała after-party zgodziłam się, chociaż szczerze mówiąc bałam się reakcji chłopaków... Ale, na szczęście się zgodzili. Juliett wyszła na dwór, zapalić. Po chwili poszedł też Zayn. Zostałam sama z piątką debili. Cały czas przyglądałam się brązowo-okiemu.
-A właśnie, przepraszam, nie przedstawiłem Ci chłopaków. – Nagle odezwał się ‘Loczek’. –To jest Niall – wskazał na wysokiego blondyna o niebieskich oczach. –To jest Louis – wskazał na bruneta o zielonych oczach. –A to jest Liam. – „Mój brązowooki”, pomyślałam.
-Cześć. – uśmiechnęłam się do nich. –Ja jestem Veronica, ale mówcie mi Ronnie.
-Ronnie, kochanie, czy w tym domu jest jakieś piwo? – nagle odezwał się Louis.
-Eee... – zamyśliłam się. Chłopcy zaczęli się śmiać.
-Spokojnie, żartowałem. – szeroko uśmiechnął się Lou.
-Ładnie grali... – odparł Niall.
-Bo mieli Szczęsnego. – uśmiechnęłam się.
-Polacy nieźle grają. – przyznał Liam. Po raz pierwszy usłyszałam jego głos... To może głupie, ale był dość znajomy.. To napewno ten chłopczyk ze zdjęcia, na pewno.
-Może opowiecie coś o sobie? – zaproponowałam w końcu.
-No więc.. – zaczął Niall – Nazywam się Niall Horan, mam 19 lat i pochodzę z Mullingar, w Irlandii. Jestem członkiem zespołu One Direction i.. lubię jeść.
Zaśmiałam się.
-Ja jestem Louis, mam 20 lat i pochodzę z Doncaster. Pamiętaj, kochana, jestem zajęty. – uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Ona też jest! – zbulwersował się Matt, a ja się zaśmiałam.
-Ja jestem Harry, mam 18 lat i jestem bratem Matt’a. Zabawne, że nigdy wcześniej się nie widzieliśmy, prawda!? Matt nie chwalił się jakiego ma zdolnego brata?
-Jakoś najwidoczniej nie miał czasu, czy coś... – uśmiechnęłam się.
-No dobra, ja jestem Liam Payne, mam 19 lat i mam jedną nerkę.
-Interesujące. – uśmiechnęłam się lekko. –A skąd jesteś?
-Pochodzę z Wolverhampton, małe miasto w północnej Anglii.
   Wtedy mnie zamurowało. Spojrzałam na Matt’a, a potem na Liam’a. Wybiegłam z salonu i z hukiem trzasnęłam drzwiami od swojej sypialnii. Położyłam się na łóżku i... zasnęłam, zalana łzami.

***
Obudziłam się na podłodze w swojej sypialnii. Złapałam się za głowę, była lekko zakrwawiona, nic wielkiego. Wyszłam z sypialnii, kierując się w stronę kuchnii. Zapomniałam jednak, że aby tam dojść, musiałabym przejść przez salon, a nie miałam ochoty oglądać żadnego z chłopaków, nawet Matt’a. Jednak na moje nieszczęście, Liam znalazł mnie na korytarzu.
-Cześć. – przywitał się. Zachowywał się jak gdyby nigdy nic.
  Zasłabłam. Co gorsza, wpadłam w objęcia Payn’a. Dalej urwał mi się film. Nic nie pamiętam.
***
-Cicho! Chyba się budzi! – usłyszałam podekscytowanego Horan’a.
-Ej, żyjesz?! – zaczęła policzkować mnie kochana Juliet.
-Chyba tak, ale strasznie boli mnie głowa... Co się stało?
-Szłaś do salonu, a Liam znalazł Cię na korytarzu. Całe szczęście, że akurat szedł do łazienki! – usłyszałam oczekiwaną odpowiedź od Lou.
-Najważniejsze, że wszystko jest już w porządku. – uśmiechnęła się Juliett.
-Gdzie jest Liam? – Nadal nie wierzę, że to powiedziałam.. Ale chyba chciałam z nim porozmawiać. Wytłumaczyć...
-Poszedł do domu jakąś godzinę temu, a co?
-Nie, nic... Jak to godzinę temu!? To ile ja leżę nieprzytomna!? – podniosłam się.
-Ze 3 godziny.  – odpowiedziała Juliett.
-To która teraz jest?
-Chyba pierwsza w nocy. – odezwał się Harry.
-Chłopaki, może pójdziecie już do domu? Wasz manager na pewno się martwi... – zaproponowałam im.
-Chyba masz rację.. No cóż, dzięki za zaproszenie i do zobaczenia jutro, a tak właściwie dzisiaj! – pożegnali się.
Juliett także wyszła. Dziwne, ale wyglądała na lekko rozpromienioną. Przynajmniej jej się dobrze układa...
-Idź spać. Wpadnę rano. – uśmiechnął się Matt i pocałował mnie w czoło. Odwzajemniłam uśmiech i w końcu zasnęłam, zapominając o dzisiejszym dniu. 

________________________________________________

Dzisiaj trochę dłużej, hah :D Jednak nadal trochę za krótko... Jutro szkoła, więc postaram się dodać rozdział jakoś po 18 lub 19. Jak pewnie zauważyliście, nasz blog wygląda nieco inaczej. Nagłówek robiony przeze mnie (tak, zdaję sobie sprawę z tego, że nie mam talentu do robienia nagłówków). Rozdział dedykowany Margaret (dedyk od Juliett, nie ode mnie :P). Much Love xoxo

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział III: "Dzisiaj mecz!"


 *Ronnie*
Juliet poszła spać, a ja nadal zastanawiałam się nad tym, kto był chłopcem na ‘moim zdjęciu’. Gdzie on teraz jest? Jak mogę go znaleźć? Z moich rozmyśleń oderwały mnie pierwsze takty pewnej piosenki. Słyszałam ją już wcześniej, i to kilka razy. Spojrzałam na telewizor. Razem z piosenką pokazywali teledysk, więc postanowiłam go obejrzeć. Pięciu chłopaków, na plaży. Każdy z nich śliczny... Mniejsza. Moją uwagę przykuł pewien chłopak. Konkretnie to ten, z lekko kręconymi, brązowymi włosami. Te jego czekoladowe oczy... czułam się, jakbym znała go od lat. Wtedy przypomniałam sobie o zdjęciu. Wyciągnęłam je z kieszeni. Spojrzałam na zdjęcie, a potem na chłopaka z teledysku.
-Juliet! Wstawaj! Chodź tu! – krzyczałam do swojej przyjaciółki.
-No już idę, idę... – weszła do salonu, pół-śpiąca. –O co chodzi?
-Zobacz! To ten chłopak ze zdjęcia! Na pewno!
-Oj przestań, masz ja..- przerwała na moment. –To jest on!
-No widzisz?! Mówiłam!
-Nie, nie! Tego chłopaka spotkałam na korytarzu!  - powiedziała, wskazując na ‘loczka’, o zielonych oczach.
-Juliet! Skup się! Widzisz tego chłopaka!? – wskazałam na brązowo-okiego – Dam sobie rękę uciąć, że to ten chłopak ze zdjęcia!
-Oj tam, przestań...
-Spotkałaś jednego z tych chłopaków na korytarzu, tak!?
-No tak, tego loczka.
-Wiesz może pod jakim numerem miesz..- nie dokończyłam, iż nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzałam pytająco na Juliet, a tak tylko wzruszyła ramionami. Poszłam otworzyć drzwi.
-Ehmm.. cześć.. – w drzwiach stanął wysoki chłopak.
-Matt! – rzuciłam mu się na szyję. –co Ty tu robisz?!
-Chciałem Cię zobaczyć. Pojechałem do Twojego domu, ale matka powiedziała, że się wyprowadziłaś. Podała mi adres i.. jestem. – Uśmiechnął się najszerzej jak tylko potrafił i wszedł wgłąb domu. Zamknęłam za nim drzwi i podążyłam za nim.
-Usiądź. – wskazałam mu kanapę.
-No, ładnie się urządziłyście..
-Kupiłyśmy urządzone mieszkanie, debilu. – Uśmiechnęłam się. – Napijesz się czegoś?
-Sok „Ananas&Mango” wystarczy, dzięki.
Zrealizowałam ‘zamówienie’ Matt‘a i usiadłam obok niego. Juliet siedziała z drugiej strony.
-A właśnie, miałem Ci powiedzieć. Zaprosiłem brata na mecz... U Was...
-Dobra.. a kto gra?
-Dzisiaj Polska vs Grecja.
-Juliet! Szczęsny będzie!
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
-To pewnie mój brat..
Podeszłam do drzwi, po czym je otworzyłam. Moim oczom ukazał się ‘Loczek’ z czterema kolegami. Wśród nich, był mój brązowooki. 

______________________________
No i mamy 3 rozdział! :D
Btw. Ronnie nigdy wcześniej nie widziała brata Matt'a.
Podoba Wam się? Ten rozdział dedykuję pierwszej oficjalnej fance Naszego bloga - Martynie Kupińskiej♥ Much Love! xoxo