wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział VIII: "Oddaj mi to!"


*Juliett*
Wybiegłam z salonu na korytarz. Byłam wściekła, bo wiedziałam co się stało. Spotkałam akurat Matt’a.
-ZADOWOLONY?! CIEŃKI JESTEŚ FRAJERZE! NIE ZASŁUGUJESZ NA TAKĄ DZIEWCZYNĘ! LIAM JEST TEGO WART! A TY CO?! FRAJER I NIC POZATYM. – Powiedziałam popychając go i plując mu na buty.
 -A TERAZ CO?! ZNALAZŁA SIĘ PRZYJACIÓŁECZKA OD SIEDMIU BOLEŚCI. - powiedział z nienawiścią w oczach .
-NIE ZADZIERAJ, KURWA ZE MNĄ, BO TEGO POŻAŁUJESZ, POPIERDOLEŃCU. – powiedziałam. Teraz przegiął. Popchnęłam go, a On się przewrócił. Podeszłam do niego gdy leżał, schyliłam do poziomu moich kolan. Popatrzyłam na niego wrogo.
-Nie przychodź tu Mały, bo tego pożałujesz. O każdej porze mogę Cię położyć na łopatki. A teraz wstawaj, frajerze i wypierdalaj z naszego życia. – powiedziałam ze złością. Zdjęłam z niego mój wzrok. Ten wstał i poszedł. „Zwykły tchórz”, pomyślałam, po czym poszłam do pokoju Ronnie. Dziewczyna szybko odsunęła się od Liam’a i oboje na mnie spojrzeli. Akurat do naszego mieszkania wszedł Hazza. Przez cały czas patrzyłam jak szedł w moim kierunku.
-Siema. – powiedział i nieziemsko uśmiechnął.
-Heeeeeeeeej.- powiedziałam po cichu przedłużając każdą literę. Pewnie wyglądałam dziwnie: Miałam lekko otwarte usta,  i delikatnie rozchylone oczy. Zawsze tak miałam, gdy Go widziałam, ale nie umiałam Mu tego powiedzieć.  Kiedy stanął tuż przede mną, bardzo blisko, otrzepałam się. Zapomniałam, że Ronnie i Liam, to wszystko widzieli. „Ale wtopa! Kurwa.”
-Twój były już tutaj nie wróci. –zapewniłam to Jej – A jeśli wróci, to dzwoń - zaśmiałam się cicho…
***
Nastał wieczór, siedziałam w salonie razem z Ronnie i Liam’em… Ale oni… Jak to zakochani zwyczajnie się miziali. A jak? Samowładnie popłynęła mi łezka z oka. Pewnie, to zauważyli, ale po chuj mi to wiedzieć.
-Mam pomysł… - powiedziałam. – Ja idę na imprezę, a Wy się miziajcie, okey? – zaproponowałam i … po prostu wyszłam. Ubrałam się w krótką białą sukienkę wysokie szpilki  i poszłam. Po imprezie szłam do domu, była ok. 2 w nocy. Byłam nawalona, ledwo utrzymałam się na szpilkach. Byłam już pod klatką. Harry patrzył przez okno. Postanowiłam, że jeszcze zapalę. Nagle podjechał radiowóz.
-Proszę dmuchnąć. – powiedział policjant. – Ma pani 3,2 promila alkoholu we krwi.
-Co? – zdziwiłam się. – tak dużo na pewno nie. – powiedziałam. Z klatki akurat wyszedł Hazza.
-Co się stało?  – spytał, patrząc na przemian na mnie i policjanta. Na mnie, na policjanta i tak w kółko.
-Mam 3,2 promila we krwi.
-Jakim cudem? Nachlałaś się?! 
-Byłam na imprezie. – przewróciłam się, ale na szczęście Harry mnie złapał.
-Co ty tak w ogóle tu robisz o tej porze?
-Nie spałem. Po prostu. - Poszłam na górę, nie zważając na osamotnionego Hazzę. Weszłam do salonu… Siedziałam tam sama dłuższą chwilę, gapiąc się w czarny ekran telewizora, gdy nagle wszedł Hazza.
-Chciałem pogadać – zaczął, siadając obok mnie.
-W takim razie słucham. – powiedziałam, przymykając lekko oczy.
-Pogadać o Nas. – oznajmił.
-To coś nowego. Słucham Cię? – uśmiechnęłam się szeroko.
-Juliet... Może zabrzmi to trochę dziecinnie, ale... K.. – nagle urwał mi się film. Zasnęłam? Nie mam pojęcia. Pamiętam tylko czyjś dotyk na swoim policzku...

*Harry* (WYJĄTEK!)*
Patrzyła na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Mimo, że były przymknięte, nadal były cudowne... Jej czerwone, bujne włosy opadały na jej ramię. Była zalana w cztery dupy, ale w jakiś dziwny sposób kręciło mnie to. Chciałem zacząć prosto z mostu, jednak trochę się to przeciągnęło... Juliet zasnęła. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się sam do siebie. Dotknąłem jej policzka i złożyłem ciepły pocałunek na jej suchych wargach. Zapewne nie będzie tego jutro pamiętać, ale who cares? Wziąłem ją na ręcę i zaniosłem do jej pokoju. Przykryłem ją kołdrą i jeszcze chwilę tam stałem, przyglądając się jej. Wygląda tak słodko kiedy śpi. Ponownie się uśmiechnąłem. Odwróciłem się w kierunku drzwi i wyszedłem, zamykając je cicho. Wyszedłem także z Penthous’a dziewczyn, bo szczerze mówiąc nie powinno mnie tam być o 3 nad ranem. Zjechałem windą na piętro niżej, czyli piętro moje, chłopaków i Paul’a. Poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, włożyłem czystą bieliznę i ułożyłem się ciepło w swoim łóżku. Jednak nie mogłem zasnąć.. Myślałem o niej, aż do godziny 5.
*Ronnie*
Dwunasta rano, a ja zamiast zakuwać do jutrzejszego egzaminu ‘na powitanie’, siedzę na kanapie i uśmiecham się do telefonu jak popieprzona. Ale cóż.. to jest miłość. SMSowałam z Liam’em już jakieś dwie godziny. Szczerze mówiąc to nawet nie wiem czy jesteśmy już parą, czy nie. Ale czy to ma jakieś znaczenie? Liam to cudowny chłopak... A już od jutra będziemy mogli spotykać się codziennie. Co prawda w szkole, ale to przecież zawsze coś. Nagle jednak ktoś zapukał do drzwi, więc postanowiłam otworzyć.
-Dzień Dobry. – przywitała się wysoka kobieta o długich, brązowych włosach i zielonych dużych oczach. Co prawda, miała okulary, ale nie wyglądała na osobę z perfekcyjnym wzrokiem. Anyway. Przywitałam się z nią i zaprosiłam do środka. Usiadła na kanapie, więc zrobiłam to samo. –Chciałam tylko powiedzieć Pani o płatności..
-Oh tak, tak, dzisiaj zapłacę na 100%! – przerwałam jej.
-Nie rozumiem? Ale przecież wpłaciła już pani pieniądze? Na dodatek zapłaciła pani także za przyszły rok! – zaniemówiłam. Jakim cudem zapłaciłam £1000 w jeden wieczór?! Skąd w ogóle miałabym na to pieniądze? Jednak uśmiechnęłam się tylko, a kobieta wyszła. Po dłuższej chwili sprawa się wyjaśniła...
-Ty debilu! Jak ja mam Ci to teraz oddać?! – krzyczałam, żartobliwie, przez słuchawkę.
-Oj tam, oj tam. Nie masz mi nic oddawać, rozumiesz?! No chociaż może.. Mały całus.. – na te słowa uśmiechnęłam się, z resztą Liam chyba też.
-To w takim razie dzisiaj do mnie przyjdziesz. – przygryzłam wargę i dopiero potem się skapnęłam, że on tak czy siak tego nie widzi. Chłopak zgodził się, a ja uradowana złapałam za laptopa, aby przejrzeć Twitter’a. Oczywiście całe TT huczało o wypadku samochodowym Ewy Farny. „Boringg”. Ogarnęłam Mentions i prywatne wiadomości, które z resztą były zawalone. Jednak jeden Tweet przykuł moją uwagę: „Ty się dziewczynko lepiej odpierdol od Liam’a. Kiedyś ja go spotkam i zobaczysz, że będziemy razem! :)”. Bez namysłu odpisałam: „Nie zapomnij zaprosić mnie na Wasz ślub! ;)”, po czym zamknęłam laptopa i wzięłam się za naukę. Niestety, po pięciu minutach moją zacną naukę przerwała kochana, skacowana Juliet, wchodząc do salonu krzycząc „Ale mnie łeb napierdala!”. „To takie interesujące, że aż zapomniałam zwrócić na to uwagi.”, przypomniała mi się zacna riposta Louis’a. Anyway!
-Witam księżniczkę. – uśmiechnęłam się, na co ta zrobiła jakąś głupią minę i poszła do kuchni. Usłyszałam trzaski szafek. – Woda jest w tej na dole. – zaśmiałam się. Juliet warknęła, wściekła. Wyciągnęła wodę z szafki i wróciła z powrotem do sypialnii. Chciałam z powrotem wrócić do nauki, jednak tym razem do salonu weszła Kate.
-Siemaaaa. – walnęła, dość głośno, na co ja kiwnęłam głową. –Co robisz? – „Ciekawska Kate...”
-Uczę się na jutrzejszy egzamin powitania, a co?
-Jaki egzamin?!
-No jutro mamy pierwszy dzień drugiego roku, czyli będzie egzamin powitania. – zamknęłam powaloną Kate, a ta wróciła do swojego pokoju. Przewróciłam oczami i wróciłam do nauki.
-Dzień Dobryyy! – uszłyszałam Louis’a.
-O nie... – złapałam się za głowę, odkładając książki na bok, tym samym kierując się do wejścia.
-Cześć. – uśmiechnął się Liam i pocałował mnie czule w policzek. Uśmiechnęłam się i przywitałam także z resztą. (oczywiście nie tak samo jak z Liam’em).
***
-Nie wchodź tam, nie wchodź tam, nie wchodź tam... – jęczał przerażony Niall, gapiąc się w ekran.
-Niall, dobrze się czujesz? – spytałam troskliwie, spoglądając na niego.
-Nie wchodź tam, nie wchodź tam... – kontynuował.
-Ale on wie, że to ‘Teletubisie’, prawda? – spytałam dla pewności....
-Wie, ale wczoraj wieczorem oglądaliśmy horror i.. sama rozumiesz. – odpowiedział Liam, uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech i wyłączyłam telewizor, żeby nie stresować Niall’a.
-Co my tu mamy.. – usłyszałam wchodzącego do salonu Louis’a. W ręku miał... STANIK?!
-Louis! Skąd Ty to masz?! – krzyknęłam na niego, wstając z kanapy.
-Znalazłem w łazience. Twój?
-Nie, nie mój! – lekko zaczerwieniłam się ze złości, co wywołało śmiech u chłopaków.
-Rons, pożyczysz mi... Co Ty robisz z moim stanikiem pojebie?! – do salonu weszła Katie. Wyrwała swój stanik z rąk Louis’a. Ten tylko się uśmiechnął. Chyba chciał zarzucić jakiś żart, ale nagle odwrócił się w stronę  Katie. Uśmiech zniknął mu z twarzy. Lekko się zaczerwienił. Patrzyli sobie głęboko w oczy... 




_________________________________________
*Wyjątek - chodzi o to, że to pierwszy i raczej ostatni raz, piszemy z perspektywy któregoś z chłopców.

Jak widzicie mamy nową bohaterkę! Została ona dodana do 'Bohaterów'
<KLIK>więc możecie bez problemu się z nią zapoznać:). Rozdział dedykowany wszystkim czytelnikom. Much Love! xoxo

3 komentarze:

  1. KATIE I LOUIS... ROMANSIK WYCZUWAM *_____*
    (ale to u mnie norma, ja mam po prostu nosa #haha) <3

    oczywiście zakochałam się w rozdziale jak cholera, KURWA HAROLD ŻEBY TAK CAŁOWAĆ JULIET PO PIJAKU?! :O
    no i Liaś i Ronnie, ooooow ♥

    @MargaaStyles xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha. Fajny rozdział. <3
    czekam na nowy ! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. oooooooooooo jestem i ja :o BOSKI, KOCHAM CIEEE <3 mmm stanik :D

    OdpowiedzUsuń