niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział XV: "Ukrywasz coś?..."

*Juliett*
Byłam prawie gotowa. Ubrałam się <KLIK> i uczesałam  <KLIK> . Dostałam sms-a  ‘W dniu dzisiejszym London University będzie zamknięte z powodu nawałnicy panującej za oknem. Bardzo przepraszamy, jednak nie kierujemy pogodą!’
- Kurrrrrwaaaaa! – krzyknęłam, dłonie złożyłam w pięść  i zaczęłam tupać.- Teraz, tak?! Nie można było wcześniej?!- denerwowałam się.- Ughrrr. … Gdzie do cholery jest Ronnie?- mówiłam do Siebie. Wyjęłam telefon z kieszeni i szukałam numeru. Jest! Ronnie.
- Gdzie Ty jesteś?!- zapytałam się.
- Na spacerze.
- O siódmej rano?!
- Każda pora jest dobra na spacer.
- Do cholery! Proszę Cię. O której będziesz?
- Później. Na razie.
-Na razie.
Zakończyłyśmy rozmowę. Zawlokłam się do kuchni.
-Jezu, ale mnie głowa napierdziela.- mówiłam do Siebie.
Zjadłam śniadanie, nalałam Sobie sok pomarańczowy i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor…. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek… 10:23?! Już?! Ale ten czas leci.
- Prześpię się.- powiedziałam do Siebie i ziewnęłam. Położyłam się na sofie i w ciągu 5 minut zasnęłam… Nie wiem, ile czasu minęło. Ale obudziłam się na podłodze, wszystko Mnie bolało.
-Auuaa. Ale jestem poobijana.- powiedziałam i mocno naciskałam dłonią na oba przedramienia.
Przetarłam oczy, ziewnęłam i spojrzałam na zegarek ponownie… Równo 13.00. Wstałam pojękując z bólu. Przeszłam się po mieszkaniu ciągle pojękując.
- Wróciłaś w końcu. – powiedziałam z entuzjazmem.
- Jak widzisz. – powiedziała.
Znowu głośno jęknęłam z bólu, ale tym razem z powodu poobijania się. Złapałam się za głowę i myślałam, że za chwilę Mi eksploduje.
Podeszła do Mnie Ronnie.
- Ej? Co jest?
- Nic, tylko głowa Mnie boli. – odpowiedziałam.
- Już od miesiąca, tak jęczysz, że Cię głowa codziennie boli.
- Bo Mnie boli.
- Ubieraj się.
- Ale po co?!
- No, nie powiesz Mi, że te bóle głowy są normalne?!
- Nienawidzę chodzić do lekarza.
- Tym razem musisz.
*U Lekarza*
- A więc, co się dzieje?
- Panie Doktorze, od Sierpnia boli Mnie strasznie głowa.
- Zrobimy Pani tomografię komputerową.
- Teraz?
- Tak. Proszę poczekać na poczekalni. Niech się Pani nie denerwuje. Usiądzie Sobie Pani i wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję.
Wyszłyśmy z gabinetu i usiadłyśmy na krzesełkach.
- Co taka przybita jesteś? - zapytałam się Ronnie.
- Nie mówiłam Ci, ale Liam jest w szpitalu.
- Od kiedy?!
- No, Dzisiaj parę minut po szóstej  trzydzieści przyszli do Mnie jacyś ludzie. Dziewczyna, która miała na oko 20 lat i starszy Mężczyzna. Gdy wcześniej koło trzeciej wstałam by się napić, zobaczyłam list na stole. Znajdę Go… poczekaj chwilę.
Dziewczyna zaczęła grzebać w torebce.
- Mam. – powiedziała. – Przeczytaj.
„Wątpie, że to przeczytasz, bo zapewne już wiesz kto to napisał.. Tak czy siak, muszę Ci to powiedzieć. Nie znam Cię długo, góra tydzień. Ten nasz ‘związek’ chyba nastąpił zbyt szybko. Nie znamy się praktycznie wcale, mimo, że w podstawówce byliśmy najlepszymi przyjaciółmi... Pamiętasz jak urządziłem imprezę i zaprosiłem całą klasę? Przyszłaś tylko Ty, ale impreza była lepsza niż przypuszczałem! Mieliśmy cały stół zawalony słodkościami i oglądaliśmy horror, pamiętasz? Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że tylko Ty byłaś według mnie szczera. Nie wykorzystywałaś mnie, po prostu byłaś ze mną. Rozmawialiśmy wtedy całą noc. Wyznałaś mi, że Twój ojciec znęcał się nad Tobą i Twoją matką, pamiętasz? Wtedy ja Cię przytuliłem, i obiecałem, że zawszę z Tobą będę.. Ale niestety, złamałem tę obietnicę... Wyjechałem. Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego? Nicole zachorowała. Miała raka płuc, więc musieliśmy przeprowadzić się do Londynu, gdzie są lepsi specjaliści, którzy jej pomogą. Wyzdrowiała, ale ja nadal czułem się źle. A dlaczego? Bo Cię zostawiłem.. Mama nie pozwoliła mi odpowiadać na listy, twierdząc, że powinienem zapomnieć. Ale ja nie potrafiłem. Kiedy Cię w końcu odnalazłem, nie wiedziałem jak zareagować. Kiedy kazałem Ci zapomnieć, miałem na myśli zapomnieć o krzywdzie, jaką Ci wyrządziłem. Zostawiłem Cię, kiedy potrzebowałaś mojej pomocy. Gdybym tylko mógł sprzeciwić się mamie... Na pewno bym został, na prawdę. Ale nie mogłem. Błagam Cię, zrozum to... Ja.. Kocham Cię. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałem.
Do zobaczenia,
                            Liam.”
Nic nie powiedziałam, tylko przytuliłam Ją.
- Biedna… - powiedziałam. – Jesteście przyjaciółmi?
- Nie wiem. Ale martwię się, co z Nim będzie.
- Rozumiem Cię.
- A jeszcze teraz będę się Tobą opiekować.
- Nie musisz poradzę Sobie, to tylko zwykłe bóle głowy. – powiedziałam, a głowa zaczęła Mnie znowu boleć.
- Na pewno. – odpowiedziała sarkastycznie.
Zadzwonił telefon. Wyjęłam Go z kieszeni i wyszłam przed szpital.
Dzwonił Harry.
- Cześć. Gdzie jesteś?- zapytał.
- Hej. W szpitalu. – odpowiedziałam Mu.
- Gdzie? W szpitalu? Co tam robisz?! – zapytał zdenerwowany.
- Spokojnie. Jestem tutaj z Ronnie, z powodu tych bólów głowy.
- Myślałem, że coś poważnego.
- A co z Liam’em?- zapytałam.
- Byliśmy u Niego w szpitalu. Był w śpiączce, ale się obudził po 20 minutach.
- I jak się czuje?
- Powiedział, że dobrze. Mówił, że tęskni za Ronnie.
- Nie dziwię się. Jest przybita, znalazła o trzeciej nad ranem w salonie na stoliku list od Liam’a. Na końcu napisał, że Ją kocha, ale teraz to zrozumiał, słodko.
- Chciałbym Ją teraz przytulić.
- Ja już, to zrobiłam. Muszę kończyć, bo pewnie już Mnie wołali.
- Szkoda. A co będą za badania Ci robić?
- Tomografię komputerową i pobieranie krwi + jeszcze jakieś.
- Aaa. To narazie. Kocham Cię.
- Pa. Kocham Cię.- powiedziałam i rozłączyłam się.
Weszłam do środku i skierowałam się ku Ronnie. Usiadłam na krzesełku i zapytałam.
- Wołali Mnie już?
- Nie. Lekarz powiedział, że za chwilę będzie właśnie Twoja kolej.
- Mhm. To Sobie poczekamy.
Przez jakiś czas się do Siebie nie oddzywałyśmy siedząc. Po ok. 15-17 minutach usłyszałam.
- Pani Juliet Prahl! – zawołała pielęgniarka.
- Idę. – powiedziałam do Ronnie.
- Będę czekać. – usłyszałam.
Uśmiechnęłam się do Niej szeroko i podeszłam do pielęgniarki.
- To Ja. – powiedziałam do pielęgniarki.
- Yhym. Podejść pod pokój nr. 23, proszę.
- Dobrze.
Tak jak usłyszałam, tak zrobiłam. Pokój Nr. 23… Zapukałam.
- Proszę!- usłyszałam męski głos.
Weszłam do pomieszczenia i ujrzałam mężczyznę ok. 25 lat.
- Dzień Dobry- powiedział rozpromieniony.
- Witam. Miałam przyjść na tomografię. Mam pytanie.
- Tak?
- Ile potrwają prześwietlenia?
- Ok. 10 minut. Spokojnie.
- Mhm. Dobrze.
- Proszę dać kartotekę – powiedział lekarz.
- Proszę.- Dałam Mu, to o co prosił.
- Zdjąć bluzę i buty.
Zrobiłam, to o co prosił.
- Połóż się.
Położyłam się, a bóle głowy się nasilały.
- Będę w pomieszczeniu obok.
Powiedział lekarz i poszedł.
Po zakończeniu badania, ubrałam się i wyszłam do poczekalni.
Siadłam obok Ronnie.
- Jak badanie? – zapytała.
- Powiedział, że to przez stres.
- Stresujesz się? Przed czym? Ukrywasz coś?
Przygryzłam wargę i powiedziałam…
______________________________
Przepraszam, że wcześniej nie dodałam rozdziału,
ale wycieczki, sutery wodne etc.
Moim natchnieniem była Margaret, nie wiem nawet dlaczego. 
Tak jakoś :') 
A więc miłego czytania.
~ Juliett ♥


czwartek, 26 lipca 2012

Wyjazd.

Heloł! :3 x

Tu Juliett, chciałam poinformować, iż ewentualnie dodam dzisiaj (26.07)  rozdział, ale później.
Jeżeli nie dzisiaj, to postaram się jutro, wyjeżdżam do Chorwacjii, także będę miała troszkę problemów z internetem. Ostatecznie dodam Go w Sobotę, jeżeli Nasza kochana Ronnie, się nie fochnie na Mnie ;) x
Pozdrawiam. Buziaki Juliett :D xoxo

piątek, 20 lipca 2012

Rozdział XIV: "Tylko nie Ty..."


*Ronnie*(c.d.)
Położyłam się do łóżka, łkając cicho do poduszki. W końcu jednak zasnęłam. Ale nie było to nic dobrego. To znaczy, byłoby gdyby nie ten sen...
„Duża łąka, czarno-biały obraz. Deszcz. Szarość. Smutek. Na przeciwko mnie siedział on, z gitarą w ręku. Śpiewał coś, jednak ja byłam zbyt daleko, aby to usłyszeć. Za każdym razem kiedy się zbliżałam ku niemu, ten się odsuwał, uciekał ode mnie... Za mną stała dziewczyna, na oko miała 20 lat. Ubrana była w czarną, długą suknię. W ręku trzymała siekierę. Chciałam od niej uciec, jednak na próżno. Mimo, że biegłam, wydawało się jakbym stała w miejscu. Ona była coraz bliżej. Bałam się. Była już blisko, wzięła zamach i..”
Obudziłam się cała spocona i zapłakana. Spojrzałam na zegarek: szósta trzydzieści sześć. Pora wstawać. Odsłoniłam żaluzje i dosłownie dziesięć sekund potem dostałam wiadomość SMS. „W dniu dzisiejszym London University będzie zamknięte z powodu nawałnicy panującej za oknem. Bardzo przepraszamy, jednak nie kierujemy pogodą!”. Hmm... To dość dziwne... Nie padało aż tak bardzo, a poza tym w Anglii to chyba normalne.. Tak czy inaczej, poszłam do kuchni powiadomić Juliet, która zapewne przygotowuje się już do szkoły.
-Julieeeeeeeeeeeeet? – Wydarłam się na całe mieszkanie.
-No co?! – Usłyszałam zdenerwowaną przyjaciółkę.
-Co robiiiiiiiiiiiiiisz? – Przeciągnęłam ‘i’ tylko po to, aby ją zirytować.
-SIEDZE NA HAZZIE. – Odparła sarkastycznie, a ja się zaśmiałam.
   Właśnie miałam powiedzieć przyjaciółce, o zamknięciu szkoły, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Lekko zdziwiona poszłam otworzyć.
-Dzień Dobry. – za drzwiami stał dość dobrze zbudowany mężczyzna, oraz dziewczyna... ta sama, która była w moim śnie.
-Dobry.. – ledwo wydusiłam z siebie.
-Nazywam się Paul. Paul Higgins. A to jest Danielle Peazer. Przyszliśmy tutaj, aby z Panią porozmawiać o tej całej sytuacji...
-Jakiej sytuacji? – spytałam, kompletnie nie wiedząc o co chodzi. Cały czas przyglądałam się dziewczynie...
-Sytuacji z Liam’em. – odparł stanowczo.
-A czy pan Payne nie może sam tutaj przyjść, tylko wysyła kogo popadnie? – zdenerwowałam się. Najpierw Niall, teraz jakiś Paul i Danielle...
-Pan Payne leży w szpitalu, w nocy miał wypadek.
   Zamarłam. Jak to „w nocy miał wypadek”!?
-Zaraz.. a skąd ten list? Znalazłam go o trzeciej w nocy na stoliku w salonie.. – Przyniosłam list i wręczyłam go mężczyznie. Jego gałki oczne przypominały pięcio-złotówki, z resztą dziewczyny nie były mniejsze. –W jakim szpitalu leży? – Spytałam w końcu.
-‘Queen’s Hospital’. – odpowiedziała dziewczyna. Pobiegłam do sypialni, spakowałam potrzebne rzeczy do niewielkiej torebki i bez słowa zeszłam na dół. Wsiadłam do swojego Fiat’a 500 
i odjechałam w stronę szpitala.
~*~
-Dzień Dobry, chciałabym zobaczyć się z Liam’em Payne’em. – oznajmiłam, podchodząc do recepcji.
-Jest pani z rodziny? – spytała natrętna pielęgniarka.
-Nie, ale..
-W takim razie nie mogę ujawnić Pani jakichkolwiek informacji, przepraszam. – „Wredna jędza”.
-Może nijaka ze mnie rodzina, ale znam go od piaskownicy i jest moim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Chyba mam prawo wiedzieć, co się z nim dzieje?! – zirytowana sytuacją zaczęłam się drzeć jak nienormalna. Nawet nie wiem co mnie wtedy opętało.
-Dobrze, dobrze, spokojnie! – starała się uspokoić mnie kobieta. –Znajduje się na Sali numer 317.
-Dziękuje. – uśmiechnęłam się lekko i pobiegłam do windy, kierując się na piętro trzecie.
~*~
Leżał tam, podłączony do jakichś trzech maszyn, których nigdy nie widziałam na oczy. Był nieprzytomny. Widziałam go jedynie przez szybę; w końcu jednak udało mi się ubłagać lekarzy, aby wpuścili mnie do środka. Usiadłam na krzesełku obok jego łóżka. Złapałam go za rękę.
-Liam.. Przepraszam.. – uroniłam kilka łez. –Nie sądziłam, że to się tak skończy.. Oraz tak, pamiętam te wszystkie chwile spędzone razem. Pamiętam każdą z nich, nawet tę kiedy pożyczyłeś mi długopis na teście matematyki. Zawsze Cię obwiniałam, kiedy to tak na prawdę ja byłam winna. Powinnam była powiedzieć Ci to wcześniej, ale.. – wzięłam głęboki oddech. –Liam James Payne, Kocham Cię, i od zawsze kochałam. – Popłakałam się jak dziecko, nadal trzymając jego dłoń. Złożyłam ciepły pocałunek na jego policzku i wyszłam, zostawiając go tam samego...
“And the tears come streaming down your face
When you lose something you can't replace
When you love someone but it goes to waste
Could it be worse?”



Przypomniałam sobie słowa swojej ulubionej piosenki 'Coldplay - Fix You'. Wspaniale opisywała sytuację w której się właśnie znajdowałam.
  Tego dnia nie wróciłam do domu, nie potrafiłam. Błąkałam się po Londyńskich ulicach, mimo ulewy. Nie miałam parasola, więc zmokłam do suchej nitki, ale to nie miało większego znaczenia. Nic mnie wtedy nie obchodziło. Liczyłam się tylko ja, deszcz i moje myśli. Myślałam oczywiście o Liam’ie... Nie wiedziałam nawet co się stało, lekarze odmówili udzielania jakichkolwiek informacji. Kiedy chodziłam wokół Londynu jak pokręcona, natknęłam się na sklep. Konkretnie Claire`s. Na wystawie było nie co innego jak artykuły z 1D. Postanowiłam wejść do środka, może znajdę coś dla siebie? W sumie nie zaglądałam tu od bardzo dawna. Na moje nieszczęście, wchodząc do środka upadłam na jakiegoś chłopaka. Szybko okazało się, że był to nie kto inny jak Jack. 



____________________
No i jest rozdział czternasty! :D
Krótki, bo nie chciało mi się pisać.
Ale w końcu mam wakacje, więc będę pisać dłuższe :)
Pragnę też przypomnieć, że 23 Lipca o godzinie 20 robię twitcama!
Jeśli chcesz wiedzieć więcej napisz do mnie: @Real_Mrs_Paynex 
Much Love! xoxo

sobota, 14 lipca 2012

Rozdział XIII: "Do zobaczenia."


*Ronnie* (c.d.)
-Chciałem Cię przepr.. – Przerwałam mu.
-Liam, ja bym dla Ciebie skoczyła w ogień i olała tę całą karierę. Nie wierzę, że Ty zrobiłeś odwrotnie...– powiedziałam i się rozłączyłam. Ku moim oczom ukazała się Juliett…
*Juliett*
-I co? Jak tam? – powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do Niej.
- Nie będę z Nim, rozmawiać. Tyle nerwów, że cholera wie, co się jeszcze stanie. – powiedziała. – Idę się napić.
~*~
Poszłam do pokoju się ubrać w coś luźnego.  <KLIK> 
Postanowiłam wyjść na zewnątrz. Musiałam zapalić...
Kiedy już byłam na dworze, od razu odpaliłam papierosa. Potem drugiego.. Zaraz potem trzeciego..
‘Dobrze, że nie powiedziałam o mnie i o Haz... rozpętałoby się piekło...’, myślałam.
Nagle podszedł do mnie Jack:
-Cześć! – powiedział.
-Oo! Cześć Jack – powiedziałam uśmiechając się do Niego.
-Palisz? – spytał.
-Palę, a co? – odpowiedziałam.
-A nic tylko tak pytam. – powiedział. – Fajna grzywka. – dodał nie umiejąc wymyśleć tematu do rozmowy.
-Dzięki. – w duchu śmiałam się potwornie, bo wiedziałam, ze nie wie co powiedzieć.
-A tak w ogóle, to… Czytałem gazetę ostatnio…. Parę dni temu… I widziałam Ciebie z jakimś gościem całującym się z Tobą… I podobno, to był Malik, to Ty jesteś z Nim? – zapytał
-Ymm…. Nie, ale Zayn to Mój przyjaciel, a to był przyjacielski pocałunek. – powiedziałam i zaciągnęłam się papierosem.
-Aha. – powiedział.
Siadłam na beton. Jack dołączył do Mnie.
-Jakiej muzyki słuchasz, Jack? – zaczęłam rozmowę, nadal paląc.
-Przeważnie jest to techno. Czasami remiksuję jakieś kawałki, jak mi się uda. Jest też rock, czasem pop. A ty? – zapytał.
-Przeważnie Dubstep, ale też pop, rock i czasami techno. Jestem Belieber i Directioner , więc wiesz… - odpowiedziałam. Zauważyłam, że Ktoś za Mną przykucnął. Objął Mniei  zaczął całować Mnie po szyi. Aż ciarki mnie przeszły..
-Haz, nie tutaj. Weź. – powiedziałam cicho.
-A, idź Ty. – powiedział śmiejąc się.
-Debilu, zostaw Mnie. – próbowałam Go odpychać. – Masz zajebisty śmiech, wiesz?
Wiem. – powiedział i uśmiechnął się szeroko, tak jak lubiłam.
W końcu Go odepchnęłam.
-To Ja już może pójdę. Pa, Juliett. – powiedział uśmiechnął się I puścił do Mnie oczko.
Wstaliśmy z betonu i ustawiliśmy się koło Siebie.
-Boję się, że znowu krąży tutaj ten gościu. – powiedziałam.
-Jaki gościu? – zapytał.
-Pamiętasz, jak oglądaliśmy mecz?
-Pamiętam.
-Po meczu wyszłam z Zayn’em zapalić.
-Yhym.
-I jakiś facet z aparatem, jeździł autem  koło Nas, a Zayn…  Mnie pocałował i boję się, teraz już wyjść z akademika, nawet do szkoły. Paparazzi i gazeta są wszędzie. Przyszli nawet do Naszego mieszkania.. – powiedziałam I przytuliłam się do Niego.
-Widzisz, będziesz musiała się przezwyczajać, bo Moją dziewczyną, nie jest być tak łatwo. – powiedział i pocałowam Mnie w czoło. – Moja Directioner.
-Która godzina? – zapytałam.
-15:26. – usłyszałam. – Chodź, pójdziemy gdzieś.
-Teraz?! – spytałam z niedowierzeniem.
-Czemu nie? – odpowiedział. – Idź na górę, weź co tam chcesz i podejdę po Ciebie.
-Dobra. – uśmiechnęłam się, najszerzej jak tylko potrafiłam , po czym pobiegłam na górę.
*Ronnie*
Juliet i Haz gdzieś razem wyszli, a ja... Cóż, siedziałam jak głupia w swoim pokoju, wyglądając przez okno co jakiś czas. Nagle jednak ktoś wszedł do mojego pokoju...
-Hej Rons. – usłyszałam jak zawsze pogodny głos Niall’a.
-Ooo, hej Horan. – uśmiechnęłam się lekko. Fałszywy uśmiech zawsze spoko...
-Chciałem Ci tylko powiedzieć, że powinnaś podjąć decyzję, która będzie dla Ciebie najlepsza. Ale nie możesz zapominać o ‘tej drugiej osobie’, bo możliwe, że jesteś dla Niej całym życiem, rozumiesz?
-Niall, ale..
-Nie przyszedłem tutaj kazać Ci się z nim z powrotem zejść, ale przynajmniej z nim porozmawiaj. Nie potrafię patrzeć, jak mój przyjaciel cierpi. Nie śpi po nocach, bo cały czas o Tobie myśli. Obiecaj mi, że zrobisz coś, co dla Was obu będzie dobre, ok?
-Zgoda.. – byłam przerażona jego wypowiedzią... Sądziłam, że Liam już zapomniał.. Niall wyszedł, pozostawiając mnie w kropce. Co powinnam zrobić?
~*~
Spojrzałam na zegarek: trzecia w nocy. Świetnie. Nie mogę spać, a rano trzeba wstać do szkoły. Poszłam do kuchni, napić się mleka. Lub czegokolwiek, aby zasnąć. Kiedy już byłam w salonie, napotkałam się na pewną kopertę, która leżała na stole. „Do Ronnie”, przeczytałam. Bez namysłu wzięłam kopertę w rękę, usiadłam na kanapie i ją otworzyłam. Czytałam uważnie:


„Wątpie, że to przeczytasz, bo zapewne już wiesz kto to napisał.. Tak czy siak, muszę Ci to powiedzieć. Nie znam Cię długo, góra tydzień. Ten nasz ‘związek’ chyba nastąpił zbyt szybko. Nie znamy się praktycznie wcale, mimo, że w podstawówce byliśmy najlepszymi przyjaciółmi... Pamiętasz jak urządziłem imprezę i zaprosiłem całą klasę? Przyszłaś tylko Ty, ale impreza była lepsza niż przypuszczałem! Mieliśmy cały stół zawalony słodkościami i oglądaliśmy horror, pamiętasz? Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że tylko Ty byłaś według mnie szczera. Nie wykorzystywałaś mnie, po prostu byłaś ze mną. Rozmawialiśmy wtedy całą noc. Wyznałaś mi, że Twój ojciec znęcał się nad Tobą i Twoją matką, pamiętasz? Wtedy ja Cię przytuliłem, i obiecałem, że zawszę z Tobą będę.. Ale niestety, złamałem tę obietnicę... Wyjechałem. Pewnie chcesz wiedzieć dlaczego? Nicole zachorowała. Miała raka płuc, więc musieliśmy przeprowadzić się do Londynu, gdzie są lepsi specjaliści, którzy jej pomogą. Wyzdrowiała, ale ja nadal czułem się źle. A dlaczego? Bo Cię zostawiłem.. Mama nie pozwoliła mi odpowiadać na listy, twierdząc, że powinienem zapomnieć. Ale ja nie potrafiłem. Kiedy Cię w końcu odnalazłem, nie wiedziałem jak zareagować. Kiedy kazałem Ci zapomnieć, miałem na myśli zapomnieć o krzywdzie, jaką Ci wyrządziłem. Zostawiłem Cię, kiedy potrzebowałaś mojej pomocy. Gdybym tylko mógł sprzeciwić się mamie... Na pewno bym został, na prawdę. Ale nie mogłem. Błagam Cię, zrozum to... Ja.. Kocham Cię. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałem.
Do zobaczenia,
                            Liam.”



________________________________________________________________
Rozdział XIII trochę spóźniony - problemy z weną. Według mnie wyszedł nijak, ale jest... 

Następny rozdział 20 Lipca (Ronnie ma zakończenie Roku szkolnego, woohoo!)

Dedykacja dla Wszystkich czytelników :) x

CZYTASZ = KOMENTUJESZ. 

Much Love! xoxo

czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział XII: "Streszczaj się"


*Ronnie*
-Dziękujemy za uwagę. Teraz możecie udać się do swoich klas! – usłyszałam. Momentalnie wstałam i podeszłam do swojej ‘grupy’, do której mnie przydzielono. Grupa liczyła 6 osób, w tym mnie i nauczyciela. Była tam dziewczyna, która wcześniej siedziała przede mną, chłopak w dość dużych okularach, o imieniu Alex. A także Katie i.. Matt. Przywitałam się z każdym z nich. To znaczy, prawie. Matt’owi zarzuciłam tylko wściekłe spojrzenie.
***
Sala wykładowa była niewielka. Mieściło się w niej jakieś 50 osób i nauczyciel. Zaczął się oczekiwany egzamin. Pytania nie były zbyt trudne, co mnie uradowało, bo szczerze mówiąc się nie uczyłam. Jednak mimo tego, nie potrafiłam się skupić. Cały czas myślałam o Liam’ie. Miałam wielu chłopaków. Każdy z nich mnie w jakiś problem zranił, ale zbytnio nie rozpaczałam. Zwykle mi przechodziło po kilku minutach od zdarzenia. Ale dlaczego nie potrafiłam zapomnieć o sprawie z Liam’em? Nie umiałam sobie nawet odpowiedzieć na to pytanie.. Kiedy zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec egzaminu, przeraziłam się. Zostały mi jeszcze całe dwie strony testu. Przełknęłam ślinę, po czym wstałam i wręczyłam nauczycielowi egzamin. Czułam jak pot spływa mi po czole. Nauczyciel wyprosił nas z Sali, więc złapałam za torbę i wyszłam.
***
Na korytarzu napotkałam Juliet, rozmawiającą z jakimś chłopakiem. Miał brązowe włosy i ładne, piwne oczy. Ten jego szeroki uśmiech...
-Oo, Ronnie! – krzyknęła Juliet, zauważając mnie. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam bliżej. –To jest Jack, jesteśmy razem w grupie. – oznajmiła. Przywitałam się z chłopakiem, a ten, nie mógł oderwać ode mnie oczu. Jednak, nie obchodziło mnie to. Mam chłopaka. To znaczy, chyba mam...
-Miło mi Cię poznać, Jack. – w końcu powiedziałam, aby przerwać milczenie. Brązowooki uśmiechnął się szeroko. –No nic, ja niestety muszę spadać. Za chwilę mam Biologię i nie chcę się spóźnić. Na razie! – pożegnałam się, odchodząc szybko, aby nie mieli szans mnie zatrzymać.
   Ta sala, była niewiele większa od poprzedniej. Zajęłam miejsce w piątym rzędzie, czekając aż lekcja się rozpocznie. W międzyczasie, sprawdziłam godzinę na swojej komórce. Kiedy oblokowałam telefon, wyświetliły mi się nieprzeczytane wiadomości: Było ich z dziesięć. Wszystkie od tego samego nadawcy; Liam’a... Usunęłam je, nawet ich nie czytając i odłożyłam telefon do kieszeni. W samą porę; na salę właśnie wszedł nauczyciel.
***
Po zajęciach czekałam jeszcze na Juliet, która właśnie kończyła Chemię. Siedziałam na ławeczce przed szkołą, przeglądając Twitter’a. „One Direction i ich Trasa po USA już wkrótce!”, wszędzie gadali o tym samym.. Z jednej strony, powinnam być szczęśliwa, że mój ‘chłopak’ spełnia swoje marzenia. Ale nie wytrzymałabym tak długiej rozłąki. Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam, nie spoglądając nawet na wyświetlacz.
-Ronnie... – usłyszałam zachrypnięty głos Liam’a.
-Czego chcesz? – odpowiedziałam sucho.
-Ja.. przepraszam Cię. Wiem, że zachowałem się źle, ale musisz zrozumieć, że...
-Że kariera jest dla Ciebie ważniejsza. – dokończyłam. – Dobrze, rozumiem.
-Nie, poczekaj, ja.. – rozłączyłam się. Nie chciałam już tego słuchać. Dobrze wiem, jak jest. Nie jestem głupia..
-Rons! – usłyszałam. Odwróciłam się. Oczywiście, była to Juliet.
-Co tak długo?
-A wiesz... musiałam pomóc posprzątać.
-Mhm. Idziemy?
-Idziemy.
Przez praktycznie całą drogę nie odzywałyśmy się do siebie. Ja byłam zbyt zajęta myśleniem o tej całej sytuacji, a Juliet.. Cóż, jak to Juliet;  z głową w chmurach.
***
-Oto wywiad z Naszą kochaną Ronnie Johanson! – usłyszałam nagle dźwięki telewizora, tym samym wbiegając do salonu jak popieprzona. Na ekranie pojawiło się pewne nagranie, z tego całego ‘wywiadu’.
-Jakim cudem ona to nagrała?! – oburzyłam się i złapałam za głowę. Nie mogłam tego nawet oglądać... Jak tak można wejść do czyjegoś domu i zacząć go nagrywać, bez jego zgody? Przecież to jest naruszenie cudzej prywatności!
-Jak widać Nasza Ronnie jest nieco zawiedziona... Czyżby to koniec smarkatej miłości? – dodał prezenter. Smarkatej?! Dla Tego chłopaka skoczyłabym w ogień, a ten mi tu mówi, że to smarkata miłość?! Zdenerwowana wróciłam do swojej sypialni.
~*~
Przeglądając twitter’a napotkałam się na pewien dość ‘ciekawy’ tweet...
„Mówcie co chcecie; jak dla mnie Rons i Li powinni być razem bo Ona go przynajmniej nie wykorzystuje tak jak El Louis’a.”, aż łza spłynęła mi po policzku. Na prawdę zdobyłam sympatię ich fanek? Zdobyłam swoje fanki? Dosłownie nie mogłam w to uwierzyć. Jakim cudem taka zwykła dziewczyna z Polski, mogłaby coś osiągnąć? Szczerze mówiąc praktycznie całe swoje życie poświęciłam nauce, tak na prawdę olewając swoje pasje i marzenia... A dlaczego? Byłam do tego zmuszona – mój ojciec chciał, żebym została chirurgiem, tak jak on. Wmawiał mi, że to jest to, czego ja sama chcę. Ale tak nie było...
-Ronnie, telefon do Ciebie! – do mojego pokoju wparowała Juliet z naszym beprzewodowym, telefonem domowym.
-Słucham? – przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Ronnie, proszę daj mi wytłumaczyć... – po raz kolejny tego dnia usłyszałam Jego głos. Chciałam go ponownie spłoszyć, jednak Juliet zasygnalizowała, że mam z nim porozmawiać. Westchnęłam i wydusiłam z siebie:
-Streszczaj się...


___________________________________________________
I tak mamy dwunasty rozdział! (:
Przepraszam, ale zapomniałam Was powiadomić: Rozdziały będą dodawane w każdy PIĄTEK. 
Tylko i wyłącznie PIĄTEK.
A dzisiaj dodaję rozdział, bo jutro jadę na weekend z rodziną - kemping! (:
Co do opowiadania: Trochę się pokomplikowało i jak na razie jest mało Juliet, Hazzy i reszty, ale spokojnie Oni też się pojawią! :D 

+Jeśli chcesz być powiadamiany o nowych rozdziałach  wystarczy, że dodasz swoją nazwę na TT lub numer GG pod postem, w komentarzu! :)

MUCH LOVE! xoxo